S. Brygida Maniurka dla „Gościa Opolskiego” o sytuacji w syryjskim Aleppo.
Czytelnikom „Gościa Opolskiego” sytuacja w wielkim syryjskim mieście Aleppo nie jest obca. Dzięki hojności naszych Czytelników do tamtejszego klasztoru sióstr Franciszkanek Misjonarek Maryi (FMM) trafiło 19 500 zł, które przeznaczone zostały na posiłki dla cierpiących z powodu wojny mieszkańców tego starożytnego miasta, z największą chrześcijańską mniejszością w Syrii. Było to możliwe dzięki pośrednictwu s. Brygidy Maniurki , franciszkanki pochodzącej z Łagiewnik Małych, która przez 20 lat pracowała w Syrii, a obecnie jest ekonomką bliskowschodniej prowincji FMM.
W ubiegłym tygodniu usłyszeliśmy dramatyczną wiadomość o porwaniu dwóch metropolitów Aleppo – biskupów Kościoła syryjsko- i grecko-prawosławnego. Dzisiaj otrzymaliśmy od s. Brygidy kilka informacji na temat życia aleppiańskiego klasztoru sióstr. – W ośrodku św. Franciszka, w ogrodzie naszego klasztoru znajduje się kuchnia Jezuickiej Służby Uchodźcom (JRS). Około 20 wolontariuszy i pracowników, chrześc Kuchnia w klasztorze sióstr wydaje codziennie 16 tysięcy gorących posiłków FMM Aleppo ijan i muzułmanów, codziennie przygotowuje jeden gorący posiłek dla 16 tysięcy uchodźców- ludzi, którzy musieli opuścić swoje domy – przekazuje s. Brygida Maniurka.
Ośrodek JRS, którym kieruje syryjski jezuita o. Mourad Abou Seif współpracuje z syryjskim Czerwonym Półksiężycem. Dzięki temu około stu wolontariuszy (chrześcijan i muzułmanów) dostarcza żywność tysiącom ludzi w potrzebie, prowadzi zajęcia z dziećmi, wspiera rodziny, które utraciły bliskich w wojnie. Ceny żywności i paliwa w Aleppo są w tej chwili nieosiągalne dla zwykłych ludzi. Liczba uchodźców syryjskich w samym Libanie oceniana jest przez Caritas Liban na ok. milion dwieście tysięcy osób (a Liban liczy 4,5 miliona mieszkańców…).
- W mieście zaczyna się rozprzestrzeniać epidemia leiszmaniozy. Nasze siostry ostatnio pomagały w czyszczeniu całej dzielnicy, ponieważ ta choroba przenoszona jest przez muchy – relacjonuje misjonarka. Głód, porwania dla okupu, choroby, niepewność jutra i śmierć od wybuchów lub ostrzału snajperów – to codzienność Aleppo.
Ludzie nie mają nawet gdzie pochować swoich bliskich. – Emilka, dwuletnia dziewczynka, zginęła od wybuchu pocisku. Rodzina nie Sprzątanie dzielnicy z obawy przed szerzącą się epidemią leiszmaniozy Jesuit Refugee Service Aleppo mogła dostać się na chrześcijański cmentarz, ponieważ ten teren jest w rękach rebeliantów. Przyszli do naszego klasztoru, bo mamy piękny ogród, błagając by właśnie w nim pochować córeczkę. Nie chcieli jej grzebać w grobie zbiorowym! Wiele rodzin czeka na pogrzeb bliskich, których ciała czekają w kostnicach. Emilka spoczęła więc w naszym pięknym ogrodzie, tuż przy grocie Matki Bożej. Emilko, wstawiaj się za nami, za twoją ojczyzną, rodziną u Jezusa i Maryi, którzy z pewnością przyjęli cię z otwartymi ramionami. I spoczywaj w pokoju w naszym ogrodzie – pisze franciszkanka z Aleppo.