Wróćcie do Boga i Jego mądrości. Świat stanie się bardziej ludzki.
Wróciłem do pracy nad przekładem historii Nysy spisanej w roku 1698 przez ks. Jana Pedewitza. Warto by wydać to dzieło. Ciekawe i pouczające. Ale w naszych stronach biednie, nie starcza na załatanie dziur w asfalcie, a ja tu ze starociami. Przy przeglądaniu tekstu znalazłem miejsce, w którym autor na podstawie starych dokumentów wylicza istniejące w mieście kaplice czy kościółki. Dowiadujemy się przy tym, że prawie każdy taki kościółek był związany z domem dla chorych, kalekich, zasłużonych, ale także dla ubogich ludzi. Służyły kilkunastu osobom każdy. Dach nad głową, wikt i opierunek – jakbyśmy to dziś określili. Ale i duchowa opieka także. Wszystko to kosztuje – i sam budynek, i koszt mieszkania, i utrzymanie pensjonariuszy. Ks. Pedewitz beznamiętnie przepisuje ze starych źródeł. Na przykład: „Darowana do tego została wioska zwana Heintzendorff nieopodal Paczkowa, do której należały dwa młyny, oraz młyn Riglitz... W tymże właśnie schronisku jeszcze teraz 14 wysłużonych a biednych obywateli znajduje utrzymanie płynące już to ze wspomnianych dóbr, już to z różnych czynszów kapitałowych”. Ziemia, wioska – wszystko jasne, to i dziś przynosi dochód. Ale czynsze kapitałowe? Nie jestem historykiem, tekstem zajmuję się jako tłumacz. Nie wiem, na czym wtedy polegały kapitałowe zyski. Nie mam pojęcia, jak to było. Ale było.
Wertując dalej tekst natrafiłem na podobną relację z czasów późniejszych. Niektóre obiekty można identyfikować z tymi starszymi. Źródła utrzymania identyczne. Ziemia i zyski kapitałowe. Ciekawe! Czy ta sama inwestycja kapitałowa mogła owocować zyskami po stu czy dwustu latach? Gdybym miał takie instrumenty dzisiaj! Parafialne pieniądze owszem, mam na lokacie – trzymiesięcznej odnawialnej. Gdzie tam sto lat! I co ja mogę za te odsetki kupić po roku? Trzy świece? Nie mówiąc o tym, że za naszych czasów tak dalekosiężne horyzonty myślenia w ogóle nie istnieją. Nawet rządzący rzadko kiedy wychodzą poza ramy jednej lub dwu kadencji parlamentarnych. No i dlatego wszystko się w tej naszej Europie sypie. W Polsce sypie się nawet bardziej.
Warto czasem sięgnąć do historii, by doznać zaskoczenia, jak to kiedyś bywało. I z zyskami kapitałowymi, i z planowaniem gospodarki w cysterskich dobrach, i nawet z „kreatywną księgowością” (o tym też u Pedewitza czytałem). A czy wiesz, Czytelniku, że ważnym dziełem Mikołaja Kopernika był traktat o pieniądzu? Pieniądzu dobrym i złym – nie moralnie, a ekonomicznie. Szkoda, że to po łacinie i nasi monetaryści tego nie czytali. Bo nam się zdaje, że odkrywamy Amerykę.
Jako człek wierzący odnoszę to wszystko do pierwszego mandatu, który ród ludzki od Boga otrzymał: „Czyńcie sobie ziemię poddaną”. Ale tam, gdzie Boga wyrzuca się poza nawias ziemskich spraw, nikt nie myśli o czynieniem sobie ziemi poddaną. Obowiązuje inny program: „Wyciśnijmy z ziemi i ludzi ile się da. Byle szybko i tanio”. Innymi słowy: im dalej od Boga, tym szybciej dewastujemy świat odziedziczony po pokoleniach mądrych i pracowitych ludzi. Dlatego do ekonomistów, polityków, uczonych wołam: wróćcie do Boga i Jego mądrości. Świat stanie się bardziej ludzki.