Przed laty pisałem komentarz do tematu „kadencyjność proboszczów”. Na szczęście – jestem co do tego mocno przekonany – sprawa nie wyszła poza stadium pomysłów.
I bez tego zmian personalno-parafialnych w każdej diecezji sporo. U nas karty zostały rozdane przed tygodniem. Nie jestem zbyt dobrze zorientowany ani w charakterystyce parafii, ani nie znam większości księży, którym biskup wręczył dekrety na stanowiska proboszczów i wikarych. Ale pozastanawiać się można, by samemu zrozumieć i innym pomóc w zrozumieniu tych zmian.
Powie ktoś, że biskup powinien mieć bazę danych księży z dokładną, informatycznie dopracowaną charakterystyką ich profilu duszpasterskiego. I drugą bazę – parafii, z podobnie dokładną charakterystyką parafii. Komputerowy program precyzyjnie podpowie, kogo na którą parafię nominować. Jasne, taki wywód to klasyczny przykład „reductio ad absurdum”. Zarówno człowiek jak i parafia są rzeczywistościami złożonymi i bogatymi, wiele najważniejszych aspektów nie poddaje się wartościowaniu w jakichkolwiek tabelkach. Pomysł komputerowego doboru duszpasterzy jest więc niedorzeczny. Lepiej zostawić to ludzkiej mądrości.
Ktoś inny zapyta, po co tyle przenosin? Powodów wiele. Niektórzy księża osiągnęli wiek (lub stan zdrowia) taki, że trzeba ich przenieść w stan spoczynku. Iluś w minionym roku umarło. Na te miejsca potrzebny kto inny. Niejedno przesunięcie wywołuje „efekt domino” – generuje kolejne przesunięcia. Następny element tej układanki to nowowyświęceni księża. Nie można ich tak po prostu „wstawić” na miejsca wakujące – muszą w pracę parafialną wciągnąć się pod okiem i opieką wypróbowanych proboszczów. To też jest oczywiste. Na te dwa powody nakłada się kolejny. Księża czasem sami proszą o zmianę – z różnych przyczyn. Osobistych, rodzinnych, zdrowotnych. Czasem zaś parafianie o zmianę proboszcza zabiegają. Jedne i drugie prośby nieraz trzeba uwzględnić. Bywa jeszcze inaczej – tu ktoś na specjalistyczne studia, tam któryś ksiądz na misje. Jak pozbierać to wszystko, to tych „kart” do rozdania bywa sporo. Jednego roku mniej, drugiego więcej. I nie zawsze wszyscy są zadowoleni – ale ten motyw zostaje na samym końcu.
Bez wątpienia każdy biskup podejmowanie decyzji poprzedza modlitwą. Wszak Kościół nie jest ludzkim pomysłem ani dziełem. Tego mogą nie przyjmować do wiadomości ludzie małej wiary, tym bardziej niewierzący. My jednak mamy to doświadczenie wiary, jakim jest siła modlitwy. A przecież wiadomo, że personalne pomyłki czy błędy się trafiają. Czyżby nawet Pan Bóg w tych równaniach z wieloma niewiadomymi się pogubił? Nie. Człowiek, także mianowany na to czy inne stanowisko duszpasterz, jest obdarzony wolną wolą. Boży to dar, w którym z samej istoty wolności tkwi czynnik nieprzewidywalności. Ale też właśnie dzięki temu wiele zaskakujących nieraz personalnych decyzji w Kościele przynosi wspaniałe owoce. Czego życzę i nowo mianowanym duszpasterzom, jak i parafiom, do których zostali posłani. Bożego powodzenia!