Tłumy na odpuście św. Anny w Oleśnie.
Kilka tysięcy osób uczestniczyło we Mszy św. z nieszporami, która w sobotni wieczór zakończyła pierwszy dzień uroczystości odpustowych ku czci św. Anny w Oleśnie. Potrwają one do poniedziałku 29 lipca. Kult św. Anny w Oleśnie ma tradycję sięgającą średniowiecza. Najstarszym jego świadkiem jest sosna zachowana w drewnianym pątniczym kościele św. Anny, znajdującym się na obrzeżach miasta. Pień drzewa podtrzymuje ołtarz główny - "Wielką Świętą Rodzinę”, a na jego szczycie umieszczona jest tabliczka z napisem: "Czcigodna stara sosna, pod którą jedna panienka za wstawiennictwem Anny świętej od śmierci uratowana była. Lipiec 1444”. W miejscu cudownego ocalenia za przyczyną św. Anny powstał kościół, wspaniale rozbudowany na początku XVII wieku, który stał się miejscem pielgrzymek, wówczas tak licznie odwiedzanym, jak nieodległa Jasna Góra.
Największym skarbem sanktuarium jest rzeźba św. Anny Samotrzeciej, którą procesyjnie wyniesiono przed ołtarz polowy, na którym sprawowana była pierwsza odpustowa Eucharystia. Przewodniczył jej ks. proboszcz Walter Lenart, koncelebrowało kilkunastu księży, m.in. dziekan rejonu ks. prał. Bernard Joszko i emerytowany proboszcz ks. prał. Zbigniew Donarski.
- My nie chcemy być stróżami zabytków. Chcemy być tymi, którzy podążają drogami wiary naszych przodków - podkreślał kilkakrotnie w kazaniu ks. Lenart. Oleski proboszcz mówił o sile wiary poprzednich pokoleń. - Do św. Anny idzie się jak do babci. A dom dziadków tchnie zawsze trochę staroświeckością. Tam przeważnie meble z poprzedniej epoki, na ścianie stare obrazy, w szafie niekoniecznie modne ciuchy. Ale w domu babci są rozmowy, nawet sprzeczki. Bo dzisiaj nastolatki, wnuczki mówią: "Babciu, teraz wszystko jest inaczej!". Może jest inaczej, ale czy my jesteśmy szczęśliwsi aniżeli te nasze babcie, które tu przychodziły albo na wozach przyjeżdżały? Nie jesteśmy, bo nam się wartości pomieszały. Wiara naszych przodków była wiarą prostą, ale w samym sednie prawdziwą. Może oni nie uniwersytety kończyli, ale kończyli wielką szkołę życia i byli najprawdziwsi do samego szpiku kości – mówił ks. Walter.
Po Mszy św. w kościele św. Anny odbyła się jeszcze godzina adoracji.