Uroczyście świętowano w sobotę, 19 października rocznicę poświęcenia Domu Księży Emerytów Opolu.
Obecnym dyrektorem placówki jest ks. Wojciech Lippa. Karina Grytz-Jurkowska/ GN - To były inne czasy – początek lat 80. brakowało materiałów budowlanych i rąk do pracy, ale dzięki zachętom abp. Alfonsa Nossola wielu proboszczów wysyłało swoich parafian po to, by ten dom wznosili - opowiada ks. Wojciech Lippa, obecny dyrektor DKE.
Dodaje, że w ciągu trzech lat tych wolontariuszy pracowało przy budowie prawie 4 tys. Byli to mężczyźni w różnym wieku, uczniowie w wieku 15-16 lat wykonujący najprostsze prace, było wielu fachowców a zdarzały się dni, kiedy na liście w dzienniku wpisane są niemal same kobiety.
- Dziś, po 30 latach tych, którzy jeszcze żyją i mieli chęci dziś przyjechać zapraszamy do naszego budynku, by im podziękować, pokazać co się zmieniło. Dzięki Wam starsi księża mogą tu żyć, są otoczeni opieką, jeśli potrzebują pomocy i wsparcia, mają porządny dach nad głową – mówi ks. Lippa.
Bp Andrzej Czaja podczas homilii wyraził pamięć i wdzięczność tym, którzy przyszli na obchody, jak i tym, których odeszli już do wieczności.
- To jest dobra okazja, by wyrazić wdzięczność Panu Bogu, że pobłogosławił i to dzieło owocuje po dzień dzisiejszy. Za to, że jest w nim tyle życia i że księża, którzy odeszli na zasłużoną emeryturę, mogą w ogromnym poczuciu bezpieczeństwa przeżywać ten czas, tym się cieszą, są razem. W sposób szczególny dziękuję też abp. Alfonsowi Nossolowi bo bez jego inicjatywy, męstwa, dalekowzroczności i praktycznego zmysłu tego by nie było - wskazywał.
Idea ówczesnego biskupa była odważna – miał to być budynek złożony z kilku części – Domu Księży Emerytów, Muzeum Diecezjalnego i Instytutu Pastoralnego. Decyzję o budowie podjęto już w 1978 roku, choć trochę trwało uzyskanie niezbędnego pozwolenia. W diecezji nie było powszechnego zrozumienia dla tej budowy, szczególnie dla DKE. Postulowano budowę małego szpitalika, najwyżej dla pięciu księży, takich, którzy z powodu ciężkiej choroby nie będą w stanie zadbać o swoje potrzeby.
- Uważano, że niewielu księży zdecyduje się na zamieszkanie tu, bo też jego lokalizacja nie budziła entuzjazmu – środek Opola, brak dużego ogrodu był na to argumentem. Z czasem jednak to, co miało być negatywne, okazało się zaletą. Pamiętam odwiedziny mojego taty, który zobaczywszy dziurę pod fundamenty powiedział „Synek, kiedy i jak ty się z tej dziury wygramolisz?” - bo wyglądało to bardzo poważnie, a czasy były trudne – stan wojenny, duży bałagan, brakowało wszystkiego prócz Bożej opieki. Nie było dużo wypadków a te, które się zdarzały, kończyły się nadzwyczaj szczęśliwie – mówił podając kilka przykładów ks. Józef Mikołajec, budowniczy i pierwszy dyrektor placówki.