Takiej pasażerki w samochodzie wcześniej nie miałam. Jechałam ze św. s. Faustyną Kowalską.
Takiego zakończenia dnia nie spodziewałam się zupełnie. Różne osoby miałam przyjemność odwozić, ale dziś pasażerka była naprawdę wyjątkowa. Od księdza wikarego z mojej parafii dostałam zadanie odwiezienia do kościoła parafialnego relikwii św. s. Faustyny Kowalskiej. Skąd? Już tłumaczę. Jej relikwiarz był niesiony w radosnej procesji, która dziś przeszła z kościoła „na Górce” do katedry opolskiej.
W Marszu Świętych – bo tak nazwano procesję – dzieci, młodzież, rodzice ze swoimi pociechami, osoby starsze, księża, siostry i bracia zakonni szli dziś ramię w ramię ze świętymi. Nieśli nie tylko relikwie św. s. Faustyny, ale także bł. Jerzego Popiełuszki, bł. Emila Szramka, św. Franciszka czy bł. Alojzego Ligudy.
A później, po Mszy św., to ja wzięłam do ręki relikwiarz. I słów mi zabrakło. Z katedry wyszłam razem ze św. Faustyną. Przechodnie nawet nie domyślali się, kto jest tuż obok.
Relikwie bezpiecznie wróciły na swoje miejsce w kościele, a mi jedna myśl nie daje spokoju. Przecież nie potrzeba tak wyjątkowego wydarzenia, by doświadczać obecności świętych. Potrzeba natomiast wiary w to, że oni żyją w Bogu i niejeden raz szepną Mu o nas słowo. Są dla nas przykładem, wspierają nas i czekają, byśmy razem z nimi byli w niebie.
Dlatego pamiętajmy o nich nie tylko przy okazji uroczystości Wszystkich Świętych czy peregrynacji relikwii. Cieszmy się ich obecnością na co dzień.
A ja pewnie jeszcze nieraz opowiem komuś o tym, jak samochodem jechała ze mną św. siostra Faustyna.