W tym przecież jest jakaś nadzieja, że on, zrozpaczony apostoł, dostał wzmocnienie od Pana.
Od wielu miesięcy zastanawiam się nad pieśnią o św. Andrzeju Apostole, przypisywaną świętemu poecie Efremowi Syryjczykowi. Liczy ona 244 zwrotki, których – proszę o spokój przed ekranami komputerów – nie będę tu przytaczał. Muszę ją jednak opowiedzieć w internetowym skrócie: opowiada o św. Andrzeju, pierwszym powołanym apostole, który już po zmartwychwstaniu Chrystusa został wysłany (a ściśle - wylosowany spośród innych apostołów m.in. Piotra i Tomasza) do „Krainy Psów” zamieszkiwanej przez kanibali. Młodsi uczniowie Pana byli zimni na rozpacz najstarszego stażem ucznia Jezusowego. Płakał, błagał, argumentował słabością i podeszłym wiekiem, mówił, że nie ma konia ani nawet muła, że to najgorsza z krain, że chętnie będzie ewangelizował każdy inny zakątek świata. Ale wszystko na nic. Nikt ze świętych apostołów Andrzeja nie wysłuchał. Losu nie zmieniono.
Przybywa więc do Krainy Psów i najgorsze jego przewidywania się sprawdzają. Tłum ludzi spotkanych pierwszego dnia wrogo szczeka na niego (są freski ze św. Andrzejem przemawiającym do ludzi o psich twarzach). Andrzej ucieka na plażę, zasypia, we śnie widzi Chrystusa, który obiecuje mu pomoc. I pomoc jest realna – Andrzej znakiem krzyża dokonuje cudu. Ludzie odzyskują ludzkie twarze, kraina nawraca się na Ewangelię.
I co to ma z nami wspólnego? Może nic.
Często czuję się jak bezradny Andrzej, rybak z Galilei. Różne bywają te warczące tłumy, ale poczucie bezradności i chęć ucieczki ta sama. Czekam na pocieszenie i umocnienie Pańskie, a bywa, że na jakiś znak. Cóż, nie jestem apostołem Andrzejem…
Biskupi śląscy nakreślili nam ambitny plan – jutro, w pierwszą niedzielę Adwentu zaczynamy Rok Rodziny. By utwierdzić czy nawet odzyskać jej chrześcijański – dość ostatnimi czasy rozchwiany - charakter. Myślę, że wielu z nas czuje chwilami bezradność wobec sił, które rodzinę rozrywają na cząsteczki. Potrzebujemy chyba odwagi takiej jak św. Andrzej w Krainie Psów. W tym przecież jest jakaś nadzieja, że on, zrozpaczony apostoł, dostał wzmocnienie od Pana. Myślę, że i my możemy na nie liczyć, choć raczej cudów wyczyniać nie będziemy.
Zespół „Gościa Opolskiego” na niedziele Adwentu przygotowuje opowieści o chrześcijańskich rodzinach, ku pokrzepieniu serc. W bieżącym numerze (na 1 grudnia) niesamowita historia Arona i śp. Agnieszki Knosalów oraz ich sześciorga dzieci.