Dokuczała aura, ale gorące serca i ciągle ten sam cel przyświecały mieszkańcom Roszowickiego Lasu.
Tym razem św. Mikołaj przyjechał na przyczepce archiwum szkoły To już VII Charytatywny Kiermasz Świąteczny zorganizowała Szkolę Podstawowa im. Jana Pawła II w Roszowickim Lesie wraz z proboszczem i coraz większą grupą ludzi dobrej woli.
Wspierają ich absolwenci tej szkoły, rodzice uczniów, ozdoby przysłały też grupy z Góry Świętej Anny i z Braciszewa. To sponsorzy ufundowali bigos, bogracz, ciasta czy grzaniec.
Wszystko zaś po to, by pomóc dzieciom z oddziału Onkologii i Hematologii w Zabrzu.
Podobnie jak w ubiegłych latach ludzie dopisali. Organizatorzy nie zrezygnowali, choć orkan Ksawery podczas przygotowań zerwał im namiot postawiony na placu plebanii. Imprezę przeniesiono do pomieszczeń.
W kościele zaśpiewały Biedroneczki archiwum szkoły - Wszyscy przywykli do tej tradycji. My chcemy naśladować swojego patrona, a on uczy nas, by się nie poddawać, tylko mieć oczy i serca otwarte. Zresztą jak zostawić dzieciaki, którym chcieliśmy pomóc? – mówi Maria Michalczyk, dyrektor szkoły i główny organizator.
Na liście są tym razem 24 nazwiska. Są wśród nich znajomi z ubiegłego roku, którzy nadal walczą z chorobą.
Teraz w Zabrzu jest Kamil, którego rok temu odwiedzali w klinice w Krakowie i Klaudia, która dzięki zebranym środkom przeszła za granicą trzy operacje. Na oddziale jest znowu, już o rok starsza Karolinka, Rafał i Rysiu.
Dzieciaki są w różnym wieku – od 4 miesięcy po nastolatków. Najwięcej w przedziale 3-6 lat.
Dla chętnych nie brakło świątecznych ozdób i stroików archiwum szkoły - 17 grudnia zawozimy im paczki. Tym razem dzieci jest dużo, więc mamy dla kogo pracować. Pewnie jeszcze kilka osób dojdzie w ciągu tygodnia. Czekam właśnie na telefon z Zabrza, by dowiedzieć się, czego chcą dzieciaki. Będziemy starali się spełnić te marzenia, by dać im iskierkę nadziei – tłumaczy Maria Michalczyk.
Tradycyjnie, wszystko zaczęło się Mszą św. w intencji chorych dzieci z kliniki i ich zdrowych przyjaciół z Roszowickiego Lasu. Wystąpiły podczas niej miejscowe Biedroneczki z darem serc.
Potem przyjechał św. Mikołaj, tym razem na przyczepce ciągniętej przez quady.
I znów przedświąteczny gwar wypełnił plebanię, w powietrzu unosił się zapach przypraw, wina i igliwia.