Nie myślę o ewakuacji

Z Bouar w Republice Środkowoafrykańskiej br. Piotr Michalik, kapucyn.

Udało mi się w końcu dodzwonić do pochodzącego z Kędzierzyna-Koźla misjonarza kapucyna br. Piotra Michalika.

Dzisiejsza (4 lutego) informacja polskiego MSZ o oferowaniu polskim misjonarzom pracującym w pogrążonej w chaosie Republice Środkowoafrykańskiej oraz wcześniejszy apel MSZ do wszystkich obywateli polskich przebywających na jej terenie są mu znane, ale nie robią większego wrażenia. – Czytałem, czytałem – mówi mi 4 lutego w południe br. Michalik, który od ponad 20 lat żyje w RŚA.

- W Bouar jesteśmy pod rządami antybalaka (ugrupowanie, które powstało przeciwko Seleka, rebelii głównie muzułmańskiej, opartej o siły zewnętrzne z Czadu i Sudanu). Sytuacja nie jest wesoła. Wczoraj byłem u antybalaka odzyskać nasz samochód. Sytuacja była nieprzyjemna, choć to „nasi” ludzie – opowiada br. Piotr.

- W tej chwili najbardziej niepokojący jest los muzułmanów z naszego miasta. Są zgrupowani przy meczecie, jest ich tam 6 tysięcy i poza ten teren w zasadzie nie wychodzą, bo mogą być napadani. Nie wiadomo, jak to się skończy – relacjonuje brat kapucyn.

Nie myślę o ewakuacji   Uchodźcy na terenie misji św. Wawrzyńca w Bouar OFM Cap Bouar Na terenie misji i klasztoru św. Wawrzyńca, którego gwardianem jest nasz misjonarz, uchodźców pozostało już niewielu spośród ponad 10 tysięcy, którzy przebywali tam jeszcze dwa dni temu. – Moi bracia są już zmęczeni tym wszystkim, nastąpiło przemęczenie materiału – mówi br. Piotr.

Czy myślicie o ewakuacji? – Nie. Nie, nie, nie...absolutnie. Co miałbym moich braci z innych narodowości ot tak, zostawić? Choć jest trochę zniechęcenia. Strach też był w różnych momentach np. w czasie nocnej wizyty Seleka w ubiegły piątek. Przede wszystkim chcemy, żeby nasze miasto (drugie pod względem wielkości w RŚA, ale bez lotniska – przyp. ak) wyszło na prostą drogę. Jakbym chciał się ewakuować, to sam dam sobie radę, Kamerun nie jest tak daleko. Na razie jednak nikt o tym nie myśli. Tylko jedna misjonarka świecka nie wytrzymała i wyjechała. To zależy od indywidualnej zdolności do wytrzymywania takich rzeczy. Jedna lekarka z „Lekarze bez granic” została ewakuowana z Bouar po całonocnym ostrzale przez Seleka kliniki,w której operowała – mówi br. Piotr.

Ty jesteś zahartowany – mówię do Piotra, który jest moim dobrym kolegą od czasów młodości. – Hmm, nie wiem… Trochę już tu przeżyłem. Przede wszystkim jestem zniechęcony postawą, która się zdarza nawet wśród chrześcijan, bardzo antymuzułmańską. Nie mówię, że wszyscy chcą zabijać muzułmanów. Ale ich się wrzuca do jednego kosza z Seleka. Nie zrozum, że tu wszyscy chcą śmierci muzułmanów. To nie tak. Np. w zeszłą niedzielę, gdy bylem w jednej wiosce na Mszy (z kazaniem bardzo klarownym) dzielne Legionistki Maryi, i nie tylko one, mówiły mi po Mszy o potrzebie pojednania i życiu razem.Najbardziej boli, że czasem przeszkadzają nam w naszej pracy nad pojednaniem i zaprowadzeniem pokoju nasi wierni, nasi katolicy, którym się nawet mocno pomagało. Kiedy rabowali czy mordowali obcy najeźdźcy z Seleka, to tak nie bolało, kiedy to samo robią nasi ludzie. Pokój był już na rogatkach naszego miasta i sami żeśmy go wygonili – mówi br. Piotr Michalik.

 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..