Wydaje mi się, że proboszcz - bez wątpienia ojciec parafii - nie powinien posady zajmować, gdy z natury rzeczy jest już dziadkiem.
Natłok tematów wokoło. Coś trzeba wybrać. Zatem... Może to, o czym rozmawialiśmy przed kilkoma dniami na urodzinach naszych dwóch kolegów? Księżowskie sprawy. Ja w towarzystwie jestem już z gatunku oldboyów. Ale temat wywołali młodsi. Księżowska emerytura. Nie o ZUS chodzi. Raczej o sytuację, gdy można wreszcie przejść „w stan spoczynku”. Ktoś mi kiedyś powiedział, że proboszcz jest ojcem parafii, a ojcowie na emeryturę nie idą. To prawda, co najwyżej zaczynają funkcjonować jako dziadkowie. Źle jednak, jeśli ojcowie blokują młodym ich życie – to widać szczególnie na wsi. Ojciec – z innej epoki rolnik, syn z innej. Trudno się dogadać i widziałem sytuacje, gdy syn z żoną i dziećmi uciekł za granicę, zostawiając gospodarstwo, rodziców i wszystko. Skrajny przypadek, na szczęście nieczęsty, ale ilustruje temat.
Wydaje mi się zatem, że proboszcz – baz wątpienia ojciec parafii – też nie powinien posady zajmować, gdy z natury rzeczy jest już dziadkiem. Z tego też powodu od tego roku dałem sobie (i ewentualnym słuchaczom) spokój z prowadzeniem rekolekcji. Zdaję sobie sprawę z tego, że poruszałbym problemy i odpowiadał na pytania z epoki mojej młodości, nie zaś na te, którymi świat dziś żyje. Z tego samego powodu powinienem przestać i te felietony pisać... I nie wiem, czy to dobrze, jeśli ojciec parafii (choćby najlepszy) wciąż zajmuje miejsce ojca, podczas gdy jest już dziadkiem, albo i pradziadkiem. Jako jeszcze rześki dziadek mógłby wiele w tej czy innej parafii zrobić, wspomagając duszpasterzy, odciążając ich jako spowiednik, prowadząc pogrzeby, czy pełniąc inne posługi. Jako pradziadek (tym bardziej dziad) – nawet tego nie zdoła.
Inny pokrewny temat się zrodził, kiedyś o tym pisałem i wzbudziło to pozytywny oddźwięk u czytelników. Mianowicie gospodyni w kontekście emerytury. Jasne, to nie żona. Zatem zabezpieczeń ustawowych nie ma. Ale to człowiek, który kilkadziesiąt nieraz lat służył nie tylko księdzu, ale parafii, innym kapłanom, Kościołowi. Jako ludzie zżyli się ze sobą, jak wierzch z podszewką. Dla niego dom księży emerytów, a dla niej? List z podziękowaniem od biskupa? Ubezpieczenie emerytalne zwykle ma i zwykle niziutkie, podobnie jak parafialni księża. Czasem proboszcz zabezpieczył ją na stare lata mieszkankiem, rzadziej opieką. Zresztą – nie zawsze jest to możliwe. Jeszcze inaczej sprawa wygląda, gdy ksiądz niespodziewanie z tego świata odchodzi. W tej materii scenariuszy widziałem wiele, mało kiedy wszystko po ludzku było poukładane. Najwyższy czas, by problem został dostrzeżony oficjalnie w diecezjach – bo tylko na tej płaszczyźnie można mu sensownie i sprawiedliwie zaradzić. Na wspomnianych urodzinach i o tym rozmawialiśmy. Był wśród nas kolega pełniący w diecezji jedną z administracyjnych funkcji – ucieszyłem się, że z tej perspektywy temat spracowanych gospodyń jest już dostrzegany i że coś w tej sprawie zaczyna się dziać. Dobrze. Sprawa nie powinna być ani wstydliwa, ani spychana w cień. Przecież chodzi o elementarną sprawiedliwość.