Widziałem w górach Libanu stado owiec przechodzących przez szosę. Pasterz prowadzi, z laską, a jakże, bacznie ogląda się na owce.
Pies (tego w psalmie brakło) stanął na środku drogi i obszczekuje nadjeżdżający samochód. I też się ogląda – czy wszystkie owce przeszły, szczeka jeszcze chwilę, dołącza do stada. Jak w takim momencie nie zanucić dzisiejszego psalmu! Wtedy, gdy Dawid swą pieśń śpiewał, istniało jeszcze jedno skojarzenie – król w oczach ludu był pasterzem. Dawid pasterz został królem Dawidem. I kolejne skojarzenie z tamtych czasów – to Bóg jest pasterzem swojego ludu. Nie czujemy dziś tego, bo pasterska kultura i obyczaj są nam już obce, nawet w górach. A przecież dzisiejszy psalm często i chętnie śpiewamy – także w pieśniowych czy piosenkowych przeróbkach. Jest to przecież pieśń ufności wszystkich, którzy przez ciemne, kręte, głębokie i niekończące się na pozór doliny życia wędrują. Szczęśliwi ci, którzy wiedzą, że Bóg ich bezpiecznie prowadzi, a po drodze będzie wszystko, co potrzebne – i świeża trawa na pożywienie, i woda, gdzie można odpocząć i pragnienie ugasić. Szczęśliwi, którzy uwierzyli, że droga nie jest donikąd, że na jej końcu jest dom Ojca. Ps 23 (22) – tekst na s. 15 [4. niedziela W. Postu A]
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.