We wtorek 29 kwietnia szukaliśmy obecności Pana w Branicach.
Właśnie tam, przy samej granicy i diecezji, i Polski wyznaczył miejsce dorocznej wielkanocnej pielgrzymki kapłanów opolski biskup. Pielgrzymka zwie się „Emaus” – od owej miejscowości w pobliżu Jerozolimy, pamiętnej odkryciem obecności Jezusa przez wędrujących tam w dniu zmartwychwstania uczniów Pana. Nie wiedzieli, że to dzień zmartwychwstania. My wiemy. I szukamy obecności Pana. Zatem – tego roku, we wtorek 29 kwietnia szukaliśmy właśnie w Branicach. W tej niepozornej kiedyś miejscowości zaczęło się dziać coś niezwykłego przed 110 laty, a motorem niezwykłości był młody wtedy jeszcze ks. Józef Marcin Nathan. Krajan z Tłustomostów. Wielkie serce, wierność fundamentalnej zasadzie Ewangelii mówiącej, iż cokolwiek uczynimy któremuś z braci ludzi, to Jezusowi czynimy. Nie czas tutaj opowiadać całej historii Miasteczka Miłosierdzia. Niech starczy tyle, co powiem: to tu ks. Nathan przygarnął pogardzanych, wyśmiewanych, napawających lękiem ludzi chorych umysłowo i niepełnosprawnych psychicznie. Zbudował – nie sam, znalazł godnych dzieła współpracowników – dosłownie całe miasteczko, samowystarczalne ekonomicznie, technicznie, żywnościowo. Pomógł tysiącom ludzi odnaleźć w sobie człowieczeństwo. Okrucieństwo nie tyle samej wojny, co wyrosłego na jej gruzach (dosłownie gruzach) systemu zwanego „ludową demokracją” zniszczyło ewangeliczne dzieło w znacznej mierze. Ale coś zostało i odradza się. Czyż to nie jest dobry powód, by tam, gdzie żył, modlił się, pracował i trudził jeden z kapłanów naszej śląsko-morawskiej ziemi, kapłani z pielgrzymką się udali?
Przewodzili księżom biskupi Andrzej Czaja, Paweł Stobrawa i Rudolf Pierskała. Zaproszonym gościem, który przewodniczył Mszy świętej (z kazaniem włącznie), a potem wykład wygłosił, był biskup Grzegorz Ryś z Krakowa. Księży było co najmniej stu sześćdziesięciu, ale nie o liczby chodzi. Raczej o ducha którym spotkanie było owiane. A był to duch radości, wzajemnej życzliwości i zacierających się międzypokoleniowych różnic. Po prostu – jak w rodzinie. Jeśli ja, z racji wieku, bywam uważany za dziadka, to byli także pradziadkowie. Powiem, że dobrze się trzymają i od lat na wszystkich księżowskich spotkaniach widzę i kamerą rejestruję. Popatrzcie dobrze na zdjęcia naszej galerii. Skarżył mi się kiedyś pewien ksiądz, że usłyszał od kogoś: „Proboszczu, ten ks. Horak to nie ma do księdza szczęścia. Albo wy do niego. Nigdy was nie ma na zdjęciu”. I pewnie tak jest, nie mam szczęścia. Starałem się więc fotografować z różnych punktów widzenia, ale w tłumie niejeden zgubić się może.
Wykład biskupa Rysia (rano tego dnia był jeszcze w Rzymie) był osnuty wokół tematu ewangelizacji i pastoralnego nawrócenia – generalnie wokół spraw poruszanych ostatnio przez papieża Franciszka, ale i jego poprzedników. Słuchałem tego i widziałem postać biskupa Nathana... To, co on robił trwa do dziś właśnie jako ewangelizacja. I pewnie dlatego komunistyczny system nie trawił branickiego miasteczka. To nie tylko lecznica – choćby (jak było już na przełomie lat dwudziestych i trzydziestych minionego stulecia) jedna z najnowocześniejszych w Europie. To miejsce, gdzie Jezus schodzi ku ludziom, tym pogardzanym i wyśmiewanym. To miejsce, gdzie tuli ich do siebie – jak na jednej z mozaik branickiej bazyliki. Dobrze, że tam byliśmy...
Po kronikarsku dodam, że honory gospodarza pełnił i ks. Alojzy Nowak, miejscowy duszpasterz, i dyrektor szpitala Kazimierz Nazimek. Za jego życzliwość i pomoc w organizacji pielgrzymki serdeczne podziękowanie składamy! Potrzebny był skondensowany rys historyczny, który przedstawiła s. Elżbieta Cińcio ze zgromadzenia Sióstr Maryi Niepokalanej, które tu od początku dzieła służą. I oczywiście wszystkim pracownikom, wolontariuszom, przyjaciołom tego miejsca za okazaną pielgrzymom życzliwość (z wyśmienitą pielgrzymią wieczerzą włącznie) dziękujemy.