Do sanktuarium Panny Marie Pomocné nad Zlatymi Horami pielgrzymowali prezbiterzy i diakoni diecezji ostrawsko-opawskiej.
Czas wielkanocny jest czasem pielgrzymek księży. Pod koniec kwietnia do Branic zjechali kapłani diecezji opolskiej – o czym Opolski Gość Niedzielny informował w obu wydaniach. 13 maja do sanktuarium Panny Marie Pomocné nad Zlatymi Horami pielgrzymowali prezbiterzy i diakoni diecezji ostrawsko-opawskiej. Co roku bywam na tej właśnie pielgrzymce. Ma ona bardzo specyficzny, ciepły i kameralny klimat. Z jednej strony dlatego, że jest to nieczęsta okazja braterskiego spotkania w rozległej diecezji. Ale też dlatego, że specyfika parafii czeskich parafii jest szczególna – niewielki, czasem całkiem mały procent wierzących, Msze gromadzące kilka czy kilkanaście osób. Owszem, są okolice, gdzie parafie są żywe. Tak jest na Ziemi Jabłonkowskiej (Zaolzie) czy Hluczyńskiej. Spotkanie księży, modlitewne spotkanie jest im potrzebne, by nabrać sił i oddechu na trudne miesiące misyjnego pasterzowania.
Ilu ich było? Policzyłem – prezbiterów i diakonów nieco ponad 80. Mało? Ale procentowo jest to ponad dwukrotnie wyższy wskaźnik niż na naszej, opolskiej pielgrzymce kapłanów! Wspominam diakonów, bo stałych diakonów jest w diecezji ostrawskiej wielu. Parafie bywają rozległe, wiele punktów duszpasterskich w terenie, obecność diakona jest więc i ważna, i potrzebna. Biskupi byli w komplecie – czyli jeden. Tyle ma diecezja. Biskup František Václav Lobkowicz przewodniczył Mszy świętej i wygłosił homilię. Krótką, dwunastominutową. Ciepło mówił o posłannictwie księdza jako dobrego pasterza. Poruszył tematy proste, wypływające z sedna ewangelii, ale także z trudnej rzeczywistości parafialnej.
Przed Mszą chciałem odmówić część brewiarza w kościele. Wyjmuję telefon i widzę, że kilku księży z telefonami, jeden z tabletem (zerknąłem mu obiektywem przez ramię), też brewiarz odmawiają. Nieraz sięgam, zwłaszcza w podróży do internetowej strony z brewiarzem. Wygodniej. Czeska strona też jest. Ale potem zauważyłem, że na telefonach i owym tablecie mieli też teksty pieśni. (Może warto by było taką aplikację u nas zrobić, wielu młodych łatwiej niż do papierowej książeczki sięgnęłoby raczej po telefon).
A księża-pielgrzymi? Jakże oni różni! Tu różnice większe niż u nas. Najpierw wiek – kilku dobrze wiekowych panów (ale krzepkich) i wielu młodziutkich. A jak rozmaicie ubrani – od szykownych i eleganckich, po ubiory wręcz powszednie. Może to jedna z pozostałości dawnych czasów, kiedy ksiądz był nikim w społeczeństwie? Nie wiem. Pod albami tego typu różnice znikają. Jeden ze współbraci na wózku pod opieką zakonnicy. No i to przemieszanie – Czesi i Polacy. Wielu naszych rodaków jest kapłanami diecezji czeskich. Po Mszy kościół zamienia się w zakrystię, alby wędrują do teczek, niektóre chłopaki wyglądają całkiem niczego sobie, ale koloratka jest świadectwem ich posłannictwa. Po Mszy przerwa, a potem wykład. Na temat społecznego wymiaru kapłańskiej służby mówi z przejęciem ks. Josef Suchár z diecezji královehradeckiej. Bardzo szeroki wachlarz spraw poruszył. I społeczno-socjalne, ale i głęboko teologiczne w ich odniesieniu do budowania społecznych wartości i więzów. Księża słuchają z uwagą i żywo reagują na niektóre zdania.
I wreszcie w krużganku dziedzińca „ten párek, o kterým se říka od rána” – czyli parówka, o której mówi się od rana. Właściwie po dwie na osobę, do tego chleb i hořčice (jasne, musztarda) i coś do picia. I to jest ważne. Nie ów párek, ale okazja do rozmów. Dla biskupa też. I dla reportera także. Jeszcze półgodzinne nabożeństwo adoracyjne, błogosławieństwo i czas wracać. Bardzo mnie budują te kapłańskie pielgrzymki. Dlatego wracam na nie od lat. Jak Bóg da – za rok pojadę znowu.