Równość wobec Świętego i równość Jego daru. W spowiedzi każdy otrzymuje denara - nieskończony dar przebaczenia.
I znowu była pierwsza spowiedź pierwszokomunijnych dzieci. Wskutek zwariowanej reformy szkolnego wieku w jednej grupie różnice wieku sięgają dwóch lat. Do tego wrócę. Ważniejsza inna sprawa – równość. Temat na topie w parlamentach, manifach, plakatach, internecie. Tej okrzyczanej równości jakoś nie widać. Gdy jednak siadam do konfesjonału, zawsze czuję – tak, dosłownie czuję tajemnicę równości wszystkich, którzy przy konfesjonale klękają. Rekolekcje dla księży... Słucham i czuję się często malutki. „...i ja odpuszczam ci grzechy” – nie ja, Bóg odpuszcza, a ja powinienem się przed tobą wyspowiadać, bo moje grzechy większe. Równi przed Bogiem i równi wobec siebie. Nie ważne miejsce w konfesjonale – czy siedzące, czy klęczące. I nie ważne, czy spowiada się młodziutki wikary, czy nie najmłodszy już biskup, czy sędziwy emeryt. Spowiedź taka sama – bo i wina wobec Boga i własnego sumienia identyczna – jeden do nieskończoności. Albo przedświąteczna spowiedź, gdy z kolegami jako spowiednicza drużyna wędrujemy od wioski do wioski. Babcia, tato, mama, dzieci. Doktor, dziewczyna z zawodówki (żeby też inni mieli tak wrażliwe sumienia jak ona... – myślę sobie). No i jak to na pograniczu – ktoś zaczyna po czesku. Równość wobec Świętego i równość Jego daru. Każdy otrzymuje denara – nieskończony dar przebaczenia. Jeszcze ten chłopak ze swoim pytaniem: „Proszę księdza, czy Bóg mi wybaczy?” Gdyby jakiś senator, poseł, czy minister przyklęknął (w moich stronach takich nie ma, ale gdzieś tam bywają), zostanie przyjęty tak samo jak malutki Antoś czy maleńka Lusia na wózku.
No właśnie – to te moje pierwszokomunijne. Przejęte, ufne, większość z karteczkami (co świadczy o rachunku sumienia sumiennie przygotowanym). No i z tą formułą: żałuję, postanawiam się poprawić, a szczególnie postanawiam... – No jasne, nie mogę powtarzać ich postanowień – to tajemnica. Ale jakie one są konkretne, osadzone w realiach ich życia. Po tylu latach w parafii obserwuję, jak wielu dorosłych, których tej formuły kiedyś nauczyłem, wedle niej się spowiada. Formuła ta sama, ramka ta sama – tyle, że zdjęcie z życia już dorosłego. Równi przed Bogiem i swoim sumieniem – i mały Tomek, i bardzo duży Tomek. I mała Amelka, i Amelki mama, którą przed laty do tej samej tajemnicy prowadziłem. Wszyscy równi, choć tacy inni. A ja? Spowiednik? Dziś spowiednik, jutro penitent. Naprawdę, ta mała „budka” – jak w księżowskim żargonie zwie się konfesjonał – to maleńka świątynia równości ludzi wobec Boga i samych siebie. Wiem, że czasem spowiednik bywa zniecierpliwiony, czasem „się czepia”, to znowu zbyt surowy, albo przygłuchawy – co wcale nie jest zaletą, bo odchodząc czujesz się niewysłuchany. Ja to wszystko wiem z własnego doświadczenia. Żadna z tych spowiedniczych wad nie niweczy poczucia równości wobec Boga i stojących obok mnie w kolejce ludzi.
A różnice wieku moich pierwszospowiedziowych? Kolejny raz przyznaję rację świętemu papieżowi Piusowi X, który w dekrecie „Quam singulari” (s. 4) tak zadekretował: „Wiekiem rozeznania tak co do spowiedzi jak i co do Komunii jest wiek, w którym dziecko zaczyna rozumować, czyli mniej więcej rok siódmy, niekiedy nieco później, niekiedy nawet wcześniej”. Prawda, najmłodsze moje pociechy były trudne do ogarnięcia na katechezie. Ale ich przygotowanie do spowiedzi, z postanowieniami włącznie, nie odbiegało od reszty dzieci. W tym też objawiła się tajemnica równości w sakramentach.