Wiosną, gdy kwitną żonkile, hospicja organizują charytatywne akcje o celu podwójnym.
Po pierwsze – aby uświadomić społeczeństwu potrzebę i wagę opieki paliatywnej, która polega na otuleniu jak płaszczem chorego w stanie terminalnym. Czyli ostatecznym. A więc trudnym, zwykle bardzo trudnym. A po drugie – akcja służy zebraniu środków pieniężnych, by hospicja mogły funkcjonować. Zasadniczo są finansowane przez Narodowy Fundusz Zdrowia, co jednak pokrywa tylko część kosztów.
Żonkile jako symbol nadziei były znane przed laty w Szkocji. Teraz także w Polsce. Cała zaś akcja zwie się „Pola Nadziei”. I tu nieuchronne pytanie: jaką to nadzieję może mieć cierpiący i terminalnie chory człowiek? Otóż taką, że nie zostanie ze swoim cierpieniem – fizycznym i duchowym – sam. Hospicjum zapewniając profesjonalną pielęgnację i leczenie w domu, pozwala mu być wśród swoich jak długo to możliwe. Jeśli jednak trzeba opieki na stacjonarnym oddziale – jest i taki. Z założenia powinien to być oddział niewielki, kilkunastołóżkowy, pozwalający bliskim być przy kochanym człowieku. I tak ważna jest chwila odejścia – gdy są bliscy, jest kapelan, pielęgniarka, lekarz. Przecież śmierć jest najbardziej samotną chwilą życia. Hospicjum – i jako miejsce, i jako ludzie – tę właśnie samotność stara się uczynić jak najmniej dolegliwą. Mieć nadzieję na to – czy to nie nadzieja? Zatem: Pola Nadziei. I Złoty żonkil...
W niedzielę 18 maja nyskie hospicjum, które już 20 lat służy chorym i odchodzącym, taką akcję przeprowadziło. Już po raz dziewiąty. Pierwszy raz akcji towarzyszył przemarsz przez miasto. Zbiórka datków prowadzona w wielu miejscach od godzin rannych wesprze budżet hospicjum. Przemarsz zaś był sposobem pokazania publicznie obecności hospicjum w mieście. Wiele pracy trzeba było w to włożyć. Zresztą – zdjęcia to pokazują.
Była nyska orkiestra dęta, były mażoretki z gimnazjum nr 3, byli wolontariusze i wolontariuszki, była część personelu (część, bo przy łóżkach chorych ktoś musiał zostać), byli przedstawiciele władz samorządowych – starosta Adam Fujarczuk i burmistrz Jolanta Barska, było oczywiście kierownictwo hospicjum – dyrektor doktor Jan Lubecki i prezes ks. Wacław Leśnikowski. Także wielu członków stowarzyszenia, które hospicjum powołało do istnienia i zapewnia jego byt. Po kilku dniach ulewnej pogody dzień był piękny i słoneczny. Pan pobłogosławił.