W Nysie Marsz dla życia i rodziny zakończył się piknikiem w parku przy klasztorze werbistów.
Konkurencje wymagały zręczności, ale cieszyły się dużym powodzeniem Karina Grytz-Jurkowska /GN W Nysie prorodzinna manifestacja wyruszyła z rynku. Towarzyszył jej występ Zespołu Tańca i Pieśni Ludowej Nysa. Po przemarszu do parku przy klasztorze ojców werbistów zaczął się piknik rodzinny.
To, co działo się na scenie, interesowało jednak bardziej dorosłych niż dzieci. Te bowiem były zajęte bieganiem do kolejnych, przygotowanych specjalnie dla nich stanowisk, gdzie wykonując kolejne zadania, mogły zdobyć kolejne punkty i odebrać nagrodę. A najmłodsi korzystali z huśtawek, dmuchanych zjeżdżalni i placu zabaw.
- Pierwszy raz uczestniczyłam w tym marszu i jestem bardzo zadowolona. Myślę, że w kolejnych edycjach też będziemy brać udział. A taka formuła pikniku to bardzo dobry pomysł - dla dzieci jest to ciekawe, są zadowolone, zwłaszcza starsze, bo maluchy trochę się niecierpliwią czekaniem w kolejkach - opowiada Grażyna Górczyńska, która przyszła z synami Mateuszem i Szymonem. - Ja na razie pokonałem slalom, a chciałbym jeszcze koniecznie postrzelać z łuku, tylko muszę go znaleźć - wylicza starszy z nich.
Wśród konkurencji, prowadzonych przez przebranych w starodawne lub indiańskie lub bajkowe stroje maltańczyków, były np. rzut woreczkiem lub piłeczką do celu, łowienie nakrętek specjalnym sitkiem na czas, chodzenie na szczudłach (na szczęście z pomocą dorosłych), skakanie na skakance, gra w gumę, kręcenie hula hop, podbijanie piłeczki pingpongowej rakietką, czy też robiący furorę bieg w wielkich kaloszach.
Przy scenie także sporo się działo... Karina Grytz-Jurkowska /GN - Najtrudniejszy był bieg w kaloszach, bo one były za duże i spadały. Ale te konkurencje były fajne, a teraz czekamy na nagrody - przyznaje kilkuletnia Martynka Tomera z Nysy - Dla mnie trudne było łowienie nakrętek i też bieg w gumiakach. To fajny pomysł na Dzień Dziecka - potwierdza Natalia Cygan z Domaszkowic.
- To dobry sposób na promowanie rodziny i spędzenie czasu. Tu liczy się pomysł, wykonanie jest niskobudżetowe, a dzieci mają dużo frajdy - chwalą Marcin Tomera i Krzysztof Cygan, ojcowie dziewczynek.
Rzeczywiście do każdego stanowiska ustawiały się tak długie kolejki, że podobne pamiętali tylko dorośli jeszcze z czasów poprzedniego systemu. Za to jaka radość po zaliczeniu wszystkich zadań i odebraniu upominku!
- Konkurencje są proste, acz niecodzienne. Oczywiście każde dziecko, które wzięło udział w zabawie otrzymało nagrodę. Ufundowała je Maltańska Służba Medyczna. Jeszcze przychodzi sporo osób, a już wypisałyśmy prawie 500 kart startu - mówi Elżbieta Piekarczyk, współorganizatorka ze służby maltańskiej.
Równolegle na scenie wystąpił Hubert Bałdo z zespołem, Zespół Tańca i Pieśni Ludowej Nysa, Michał Olech z zespołem oraz Tomasz Żółtko. Wszystko przy pięknej pogodzie, w otoczeniu przyrody i wtopionych w nią kapliczek.
Niemal w tym samym czasie Marsze dla Życia i Rodziny oraz pikniki familijne odbywały się także w Opolu, Otmuchowie, Kluczborku, Kędzierzynie-Koźlu oraz Raciborzu.