Oczekiwanie i rozłąka wypowiedziane językiem sztuki. Wielki projekt w Opolu.
Krystian Kobyłka, dyrektor opolskiego Teatru Lalki i Aktora, reżyser i wizjoner, zrobił rzecz nową. Po tak licznych już konferencjach naukowych i politycznych na temat zjawiska emigracji i jego społecznych skutków zrealizował w Opolu i w wielu miejscach województwa „ Spotkanie Odyseja”. Projekt społeczno-artystyczny, część wielkiego europejskiego „Meeting the Odyssey”, odbywającego się w 11 krajach.
- To się zaczęło dwa-trzy lata temu od pewnego przypadku. Ale ja jestem człowiekiem, który w przypadki nie wierzy, ale wie, że spotkanie z ludźmi może zaowocować. Przypadkowe spotkanie z Michelem Losim, dyrektorem włoskiego Teatru „Scarlattine”, spowodowało, że możemy w Opolu uczestniczyć w tym wielkim projekcie. Kiedy dowiedziałem się, że jest plan, by zająć się „Odyseją” i jej współczesnymi obliczami, pomyślałem, że w Opolu są, niestety, współczesne Penelopy, są współcześni Telemachowie - powiedział K. Kobyłka podczas sesji podsumowującej projekt, który zaczął się 5 lipca, a zakończy jutro, w sobotę 12 lipca. Kilkadziesiąt spektakli, wystaw, spotkań, wydarzeń, w których organizację włączyło się wiele instytucji i stowarzyszeń z całego regionu, zapalonych do pomysłu przez K. Kobyłkę.
Z lewej Krystian Kobyłka, dyrektor projektu "Spotkanie Odyseja" Andrzej Kerner /Foto Gość W naszym regionie wręcz narzuca się odczytywanie „Odysei” w dwóch kluczach: tęsknoty za Itaką (patrz: utracone dawne Kresy), tak częstej w środowiskach Kresowian, oraz problemów rodzinnych, które rodzi emigracja zarobkowa. - Coraz rzadziej siedzimy przy stole, wysłuchujemy i opowiadamy własne historie. Dlatego wspólnie z Radiem Opole uruchomiliśmy w różnych miastach stoły, przy których ludzie mogli opowiedzieć swoje przeżycia - powiedział K. Kobyłka.
Jednym z punktów programu były warsztaty teatralne „Być jak Penelopa”. - Kiedy nieco prowokacyjnie wymyślaliśmy ten temat, wiedzieliśmy z góry, że trzeba zmierzyć się z nim, odbrązowić pomnik Penelopy wiernej i oczekującej - mówił dyrektor „Spotkania Odyseja”. 12 uczestników pracujących pod kierunkiem młodej reżyserki Joanny Grabowieckiej przetwarzało na język teatru opis swoich doświadczeń, łącząc je z mitem wiernej Penelopy i powracającego przez 20 lat do domu Odyseusza.
- Cała ta historia mówi mi, że tęsknota i rozłąka ma niejeden wymiar. Nigdy nie sądziłam, że będzie mi się tak dobrze pracowało z osobami bardzo młodymi i z osobami, które są już w wieku starszym. Niesamowite, z jakim one entuzjazmem uczestniczyły! Radość życia odkryta na nowo. Jakbyśmy naprawdę były Penelopami, które wracają z podróży i rodzą się na nowo. Przeniesamowite uczucie - powiedziała Lena Wieczorek, uczestniczka warsztatów. Również Leokadia Chmiel, o pokolenie starsza ich uczestniczka, jest pełna entuzjazmu. - Mój syn mieszka za granicą. Tak, że tęskni człowiek. Ale te warsztaty pomagają przełamać się, wyjść do ludzi. To było niezwykłe, bo nie było różnicy, czy ktoś ma 18 lat czy 80 - mówi.
Język teatru wydaje się dopowiadać to, czego nie sposób wyrazić w precyzyjnych opracowaniach socjologicznych, zaklinającym rzeczywistość języku polityków czy języku duszpasterstwa, który z natury rzeczy skłania się ku tonacji moralnych przestróg. W każdym razie finałowa prezentacja warsztatów „Być jak Penelopa” na scenie Teatru „Eko-studio” została przyjęta przez publiczność entuzjastycznie, a kilka scen, fragmenty monologów i scenicznych gestów na pewno zostaną w pamięci widzów. Aż żal, że to przedstawienie było jednokrotne.