Hełm, różaniec, grzebień oraz nieśmiertelniki znaleziono przy szczątkach niemieckich żołnierzy, którzy zginęli podczas II wojny światowej.
Wśród wykopanych przedmiotów były też monety, protezy zębowe, termometr, a nawet... prezerwatywy, wchodzące w skład ekwipunku niemieckich żołnierzy. Był i medalik z Matką Boską Częstochowską, pewnie od osoby z tych ziem, wcielonej do niemieckiego wojska. Z kości można często wyczytać, czy żołnierz zginął od kuli czy uderzeń kolbą karabinu.
Zima 1945
- Pamiętam dzień, kiedy to się działo. Miałam wtedy 11 lat. To było 22 stycznia, poranek był wtedy cichy, spokojny, mglisty. W pewnym momencie od wschodu rozległy się strzały. Podeszłam do okna i nagle nade mną przeleciała kula z salwy z karabinu maszynowego i utkwiła w bifeju (kredensie). Rodzice byli wówczas u sąsiadów, nie zdążyli przyjść, a nam dziadek kazał zejść do piwnicy... - rozpoczyna wojenną historię Róża Tiszbierek z Olszowej.
W marcu, gdy zeszły śniegi, a front się uspokoił, starsi mieszkańcy zebrali poległych żołnierzy niemieckich z okolicznych pól i pochowali przy murze na cmentarzu przy kościele. Swoich poległych żołnierze radzieccy zabrali sami.
- W pamięci utkwiły mi tylko wiszące płaszcze niesionych poległych. Samego pochówku nie widziałam, ale aż do lat 60. ubiegłego wieku tym grobem zajmowała się moja szwagierka. Potem, gdy wyjechała do Niemiec, my o niego dbałyśmy – dodaje pani Róża.
Dopisać ostatnią kartę
Olszowa, 23.07.2014. Ekshumacje żołnierzy niemieckich w Olszowej Karina Grytz-Jurkowska/Foto Gość Z opowiadań ludzi wynikało, że w tej mogile może być ok. 30 ciał. To dużo, więc ekshumacja, która rozpoczęła się w środę, 23 lipca i prowadzona jest kilka dni. Samo uzyskanie pozwoleń od wojewody, sanepidu, Czerwonego Krzyża, mniejszości niemieckiej, konserwatora zabytków oraz miejscowej parafii trwało znacznie dłużej.
Pracami kieruje Harald Schroedter z Niemieckiego Ludowego Związku Opieki nad Grobami Wojennymi (Volksbund Deutsche Kriegsgräberfürsorge) przy współpracy z wolontariuszami. Organizacja ta od 1989 r. zajmuje się tym na mocy porozumienia pomiędzy Tadeuszem Mazowieckim a Helmutem Kohlem z listopada 1989 r.
Czasem jednak jej przedstawiciele spotykają opór ze strony członków różnych organizacji, instytucji czy parafian, którzy uważają, że skoro skoro zmarli mają tu swoje miejsce, to po co ich przenosić. W tym miejscu palą też znicze w intencji swoich poległych, których ciał także nie odnaleziono. Ale z czasem wiele mogił jest wyrównywanych podczas porządkowania i ślad ginie.
- A przecież powinni pomóc tym zmarłym żołnierzom powrócić do ojczyzny, na to zezwala też konwencja genewska. Wówczas staramy się tłumaczyć, że tak jest lepiej – tłumaczy Andrzej Latusek.
Prosi też o pomoc w dotarciu do świadków, którzy mogą jeszcze wskazać miejsce, gdzie są takie groby. Informacje o tym można zgłaszać wysyłając e-mail na adres: ekshumacje.zolnierzy.niemieckich@outlook.com
Wieczny odpoczynek
Olszowa, 23.07.2014. Ekshumacje żołnierzy niemieckich w Olszowej. Onaleziony nieśmiertelnik i medaliki Karina Grytz-Jurkowska/Foto Gość Od rodziny zależy decyzja, czy chce pochować szczątki sama, czy też mają zostać złożone na cmentarzu wojskowym w Nadolicach (woj. dolnośląskie).
To jeden z kilkunastu takich niemieckich cmentarzy w Polsce. Może pomieścić ok. 18 tys. poległych żołnierzy. Co roku odbywają się tam ceremonie powtórnego pochówku odnalezionych szczątków. Przewodniczy jej zarówno ksiądz katolicki jak i pastor, a nazwiska tych, którzy w niewielkich trumienkach spoczęli w tym miejscu, wyryte zostają na kamiennych tablicach. Obok cmentarza jest park Pokoju i niewielka wystawa informująca o pracach ekshumacyjnych.
- Może choć te rodziny się dzięki temu dowiedzą, gdzie polegli. Dwaj bracia mojej mamy też nie wrócili z wojny i nie wiemy, co się z nimi stało. Na pewno byśmy czuli ulgę dowiedziawszy się, gdzie leżą. Z naszej wsi wielu mężczyzn zaginęło. Jedna rodzina, tu z Olszowej miała podobnie, później dowiedzieli się, że krewny gdzieś pod Czechami zginął i pojechali szukać grobu. Gdy szwagierka znalazła przy dwóch żołnierzach, tych, co tu leżą, te nieśmiertelniki, pisała do tych rodzin. Matka jednego z nich odpisała. Była ogromnie wdzięczna za informację i za to, że ktoś o ten grób dba. Jeszcze długo korespondowaliśmy z nią i jej siostrą, musieliśmy jej nawet wysłać trochę ziemi i kwiat z tej mogiły – podsumowują Róża Tiszbierek z córką Edytą Grabiec.