To było 21 niesamowitych dni i 20 niezwykłych nocy. Odwiedziły nas symbole Światowych Dni Młodzieży: krzyż Roku Świętego i ikona Matki Bożej.
Nie policzę osób, które w naszej diecezji ten krzyż niosły, nie policzę rąk, które ten krzyż dotykały, nie policzę ust, które go całowały, ani tym bardziej serc, które przy nim się modliły. Nie policzę też miejsc, w których był, bo było ich więcej niż w rozpisanym programie peregrynacji.
Symbole Światowych Dni Młodzieży, goszcząc w diecezji opolskiej przez 21 adwentowych i bożonarodzeniowych dni oraz 20 zimowych nocy, przewożone były wzdłuż i wszerz naszej małej ojczyzny. Jeździły z Głubczyc do Olesna, z Jemielnicy do Nysy czy z Opola do Raciborza. Były nie tylko w większych i mniejszych miastach, ale i na wioskach. Były nie tylko tam, gdzie gromadziło się po kilkaset, a nawet kilka tysięcy ludzi, ale też w szpitalnych kaplicach, w więzieniu, w klauzurowym klasztorze sióstr różowych czy opolskim Domu Złotej Jesieni.
Z racji dziennikarskich obowiązków, jeśli dobrze liczę, spotkałam krzyż ŚDM aż trzynaście razy. Widziałam łzy wzruszenia na twarzach tych, którzy do niego podchodzili. Widziałam ogromne skupienie na modlitwie. Widziałam radość młodych ludzi śpiewających pieśni uwielbienia i machających flagami. Widziałam młodzież, która w sylwestra, trwając na kolanach, tuż przy krzyżu, żegnała ostatnie minuty starego roku.
Nie tylko obserwowałam ludzi, ale przede wszystkim ich słuchałam, rozmawiałam z nimi. Dorośli podkreślali, że spotkanie z symbolami przekazanymi przez samego św. Jana Pawła II jest dla nich spotkaniem wyjątkowym. Nastolatki roku 1984 pamiętać nie mają prawa, ale są wśród nich tacy, którzy „Krzyż Młodych” traktują jak swój. Czują się za niego odpowiedzialni, czują się wyróżnieni, gdy mogą przy nim się modlić, gdy mogą go nieść. I choć większość ich rówieśników nie była zainteresowana spotkaniem z krzyżem ŚDM, które przecież było spotkaniem nie z kim innym, jak z samym Panem Jezusem, to obraz peregrynacji, który pozostaje mi przed oczami, jest mocno pozytywny.
Obiema rękami podpisuję się pod wzruszającymi słowami pożegnania, które w Raciborzu wygłosił ks. Łukasz Knieć, diecezjalny koordynator peregrynacji, kończąc nasze opolskie, 3-tygodniowe spotkanie z krzyżem ŚDM i ikoną Matki Bożej Salus Populi Romani: „Trudno się z Tobą, krzyżu, żegnać, bo pozwoliłeś się poznać jak przyjaciel. Kiedy tylu młodych ludzi naszej diecezji Cię dotykało, Ty wziąłeś na siebie to, co ich boli. I gdy pozwoliłeś im się dotknąć, sam ich dotknąłeś, zostawiłeś w nich ślad” – mówił ks. Łukasz Knieć.
Podpisuję się obiema rękami, bo i ja wśród tych wielu spotkań znalazłam kilka sposobności, by nie tylko sięgać po aparat i notatnik, ale by w ciszy spotkać się z Przyjacielem. Dlatego za ks. Łukaszem Knieciem powtórzę: „Trudno się żegnać z Tobą, krzyżu, ale o tyle łatwiej, że nawet jeżeli Ty wyjeżdżasz, to Pan Jezus zostaje. Nawet jeżeli Ty, ikono, wyjeżdżasz, to Matka Boża zostaje”.