12 złotych na zdrowie obywatela

Nysanie pomogli szpitalowi w Papui-Nowej Gwinei. Akcję zorganizowała młodzież z Misyjnych Czuwań Młodych.

- Ania miała bardzo skrzywioną nóżkę i nie mogła chodzić, ani biegać, bawić się z dziećmi. Dzieci się z niej śmiały. Na szczęście mogłem jej pomóc. Dwa miesiące po operacji mogła chodzić bez specjalnych przyrządów i innych pomocy – mówił dzisiaj (18 stycznia) do dzieci na Mszy św. w parafii Matki Bożej Bolesnej w Nysie br. Jerzy Kuźma, werbista, misjonarz w Papui Nowej Gwinei (PNG). Pracuje tam od 17 lat jako chirurg – ortopeda, jeden z trzech na cały kraj.

Stan służby zdrowia w  PNG jest katastrofalny. - W tym kraju rząd wydaje rocznie 12 zł na zdrowie jednego obywatela.  To nie wystarczy nawet na przeleczenie jednego ataku malarii  - mówi br. Kuźma. Choć PNG stopniowo rozwija służbę zdrowia, kształci własnych lekarzy, ich liczba jest nieproporcjonalnie mała w porównaniu do Polski, nie mówiąc o sąsiedniej Australii. - Wielu chorych i niepełnosprawnych nie ma nawet świadomości, że może otrzymać pomoc lub nie ma możliwości dojazdu, bo nie ma dróg – mówi werbista.

- PNG ma dużo bogactw, ale ludzie są ciągle nieprzygotowani do korzystania z nich. Większość bogactwa odpływa do bogatych krajów: zwłaszcza zyski z kopalń surowców naturalnych, drobna część jest podzielona między polityków i właścicieli ziemskich, liderów klanów. A biedni nic z tego nie mają. Kopalnie zwykle zwalniane są przez polityków na dziesięć i więcej lat z podatków. Więc bezpośrednio do budżetu państwa trafia bardzo niewiele. Bogactwo naturalne nie przekłada się na korzyści dla biednych – opowiada br. Kuźma.

W Nysie br. Jerzy przebywał w związku z prowadzoną przez grupę młodzieży z Misyjnych Czuwań Młodych (MCM) akcją pomocy dla ośrodka w Madang, gdzie pracuje. W niedzielę18 stycznia przeprowadzono tu po raz trzeci zbiórkę na zakup specjalistycznego sprzętu ortopedycznego tzw. fixatora.

12 złotych na zdrowie obywatela   Br. Jerzy Kuźma błogosławi dzieci z parafii MB Bolesnej w Nysie Andrzej Kerner /Foto Gość - To jest ostatnia deska ratunku, choć leczenie fixatorem nie jest przyjemną formą leczenia dla chorego dziecka i rodziny ponieważ ten fixator musi pozostawać na zewnątrz kończyny przez wiele miesięcy. Chorych, którzy potrzebują takiego leczenia jest dużo, a nikt tego nie robi. Taki fixator to cały zestaw: pewne elementy będą używane wiele razy, aż się zużyją. Natomiast wkręty mocujące fixator do kości często używane są tylko raz. Ale najdroższe w tym są specjalistyczne narzędzia – tłumaczy br. Kuźma.

Łukasz Bogdanowski, lider grupy MCM, podkreśla, że akcja działa w obydwie strony: pomaga się konkretnej placówce misyjnej, ale także wyzwala się wiele dobra w młodzieży. – Nie zgodzę się z nikim, kto twierdzi, że mamy złą młodzież. Trzeba tylko znaleźć sposób na ich zaangażowanie – mówi Ł. Bogdanowski.

Dwie poprzednie zbiórki parafialne przyniosły 24 tysiące złotych, 18 stycznia zebrano ok. 12 tysięcy – w ten sposób kwota potrzebna do zakupu kosztującego ok. 10 tys. dolarów fixatora dla Papui Nowej Gwinei został uzupełniona.

Więcej na ten temat w „Gościu Opolskim” nr 4/ 25 stycznia.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..