- Dalej słyszę, jak krzyczeli tam: "Boże, zmiłuj się nad nami!"… Nikogo nie było, żeby pomógł - wspomina Józef Paczosa.
Odsłonięcia tablicy dokonali: por. Józef Paczosa, Tadeusz Kluba, Franciszek Marcinkowski, Stanisław Maślanka oraz żona kpt. Władysława Wilczyńskiego, Urszula. Karina Grytz-Jurkowska /Foto Gość
Tablicę upamiętniającą torturowanych żołnierzy antykomunistycznego podziemia poświęcono 1 marca w Kędzierzynie-Koźlu.
Stało się to 67 lat po rozbiciu przez Służbę Bezpieczeństwa grup WiN-u działających w Koźlu i Gościęcinie. Aresztowanych w 1948 i w 1949 roku przetrzymywano i torturowano w budynku przy ul. Piastowskiej 19, gdzie obecnie jest bursa szkolna, a który do lat 50. ubiegłego wieku był siedzibą Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa.
- W tych piwnicach było ok. 30 ludzi i tak wszystko to poobijane – głowy, ręce, zęby, paznokcie powyciągane… To wszystko jęczało i krzyczało. Myślałem, że te mury jeszcze płaczą, że oni jeszcze żalą się do Boga, że coś takiego było w tych kazamatach. To była straszna rzecz, tego nie można sobie wyobrazić. Ja przeżyłem front, walkę z banderowcami na Wschodzie, ale czegoś takiego nie przeżyłem jak tutaj w tych piwnicach – zaczyna swoją relację 88-letni dziś por. Józef Paczosa, pochodzący z Biłki Szlacheckiej na Kresach, dziś mieszkający w Łąkach Kozielskich.
- O, tu jest zdjęcie, które zrobiono mi po aresztowaniu - mówi por. Józef Paczosa. Karina Grytz-Jurkowska /Foto Gość I opowiada ze szczegółami jak przedzierał się z północno-wschodniej Polski na Śląsk, gdzie razem z całą wioską przesiedlono także jego rodzinę, o tym, że „poszedł do lasu” zamiast iść zgodnie z rozkazem do Grodna, bo wiedział, że stamtąd już nie wróci, przez co potem skazano go za dezercję, o błądzeniu w Puszczy Augustowskiej, obławach NKWD, uznaniu go za zmarłego i rozpoznaniu przez kogoś. Aresztowany we wrześniu 1949 roku pół roku przetrzymywany i przesłuchiwany w kozielskiej siedzibie UB.
Pan Józef jest jedynym żyjącym z 26 osób, które zostały skazane w procesie pokazowym na 16 lat więzienia. Dzięki amnestii wyrok został później skrócony, ale mimo upływu lat to, co wycierpiał podczas przesłuchań w tych murach wciąż jest świeże w jego pamięci. Na głowie zostały blizny po pobiciach, wspomina głód, kopanie. Zabrano mu wszystko co miał – mienie, prawa obywatelskie, nie mógł znaleźć pracy.
- Z tego wyroku 5 lat było za dezercję, 8 za WiN i 3 za kradzież jesionki z opuszczonego domu podczas ucieczki. Ale przecież ja przysięgałem wierność Armii Krajowej a nie Stalinowi. A i tak myślałem że dostanę karę śmierci jak mnie złapali – wspomina Józef Paczosa. I dodaje: - Dziś jak patrzę na ten budynek to się płakać chce. Dalej słyszę jak krzyczeli tam: „Boże zmiłuj się nad nami” „Czemuś nas opuścił”… Nikogo nie było, żeby pomógł. A na górze był sabat czarownic – mieli jedzenie, wódę i tak na zmianę pili i bili…
Młodzi kibice "Chemika" uznając "Niezłomnych" za swoich bohaterów licznie przybyli na uroczystość. Karina Grytz-Jurkowska /Foto Gość Więźniami byli także m.in.: Franciszek Jaworski, Karol Krukowski, Kazimierz i Antoni Ostrowscy, Józef Drzewiecki, Aleksander Keller, Zofia Krawiec, Józef Rogowski, Piotr Sulimka, Karol Ziemski, Antoni Marcinków, Józef i Grzegorz Kadyłowie, Józef Paczosa, Stanisław Rogoziewicz, Władysław Wilczyński i Tadeusz Wierny.
To właśnie po 30 latach starań syna jednego z nich – Bogusława Rogowskiego urzeczywistnił się pomysł upamiętnienia niezłomnych bohaterów.
Ich rodziny były obecne na niedzielnych uroczystościach. Po Mszy św. w intencji żyjących, zmarłych i pomordowanych Żołnierzy Wyklętych, która odbyła się w kozielskim kościele pw. św. Zygmunta i Jadwigi Śląskiej uczestnicy przemaszerowali pod budynek bursy szkolnej. Tam, po przemowach odsłonięto i poświęcono tablicę. Nie brakło apelu pamięci, salwy honorowej i składania kwiatów.
Wśród delegacji było sporo młodzieży, organizacje kombatanckie, służby mundurowe oraz liczna grupa kibiców miejscowego klubu sportowego „Chemik”, niosąc w dłoniach zdjęcia wyklętych bohaterów, biało-czerwone flagi i transparent z fragmentem hymnu „Niezłomnych”.