Strzyże wszędzie – na przystanku, w autobusie, w pociągu, bo wyczarowywanie fryzur to jej pasja.
Nie potrzebuję do pracy specjalnych warunków, narzędzia mam zawsze ze sobą. Najszczęśliwsza jestem, jak mogę ostrzyc bezdomnego albo kogoś w potrzebie – przyznaje Maria Gilewicz. Pochodzi z niewielkiej wsi Kózki, w zawodzie pracuje 45. rok. Jej zakład fryzjerski w Kędzierzynie-Koźlu istnieje już od 25 lat. Pomaga jej tam siedem fryzjerek, stażystka i dwie uczennice, pracując na zaledwie 37 mkw. Na drzwiach napis „Fryzjer męski”, jednak wśród klientów nie brakuje pań. Przychodzą panowie o srebrnych włosach, w sile wieku, młodzieńcy i kilkuletni, proszący o wycięcie nad uchem siatki Spidermana prócz wyrównania grzywki. Każdy witany z uśmiechem, na dzieci czekają cukierki.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.