Przez tydzień specjaliści będą przeszukiwać „Polanę Śmierci” k. Barutu.
- To kolejny etap poszukiwań miejsca pochówku żołnierzy NSZ ze zgrupowania „Bartka” zamordowanych tutaj we wrześniu 1946 r. Wcześniejsze próby podejmowano w związku z toczącym się od 1990 r., a ostatecznie umorzonym śledztwem– poinformował dziennikarzy przybyłych na briefing prasowy na „Polanie Śmierci” w lesie k. Barutu Andrzej Sznajder, dyrektor Oddziału Instytutu Pamięci Narodowej w Katowicach.
69 lat temu UB wywiozło do lasu między Barutem a Dąbrówką, w miejsce zwane uroczyskiem „Hubertus”, a obecnie „Polaną Śmierci” ok. 60 partyzantów Narodowych Sił Zbrojnych działających na terenie Żywiecczyzny z oddziału kpt. Henryka Flamego pseud. „Bartek”. Tu w leśniczówce „Hubertus” podano im kolację i alkohol ze środkami nasennymi. Nad ranem nastąpił zaatakowano grupę, rozbrojono a następnie przeprowadzono do stojącego opodal budynku baraniarni i nad ranem wysadzono w powietrze. Do dziś nie odnaleziono grobu zbiorowego, w którym zostały złożone szczątki partyzantów NSZ. Znaleziono tylko kilkanaście fragmentów kości (ale nie ma wśród nich żadnego fragmentu czaszki, kręgosłupa, miednicy czy kości długiej), ryngrafy, guziki, fragmenty oprzyrządowania wojskowego.
- To miejsce szczególne na mapie Polski. Już 25 lat minęło od rozpoczęcia śledztwa, my staramy się doprowadzić do finalizacji tej wyjątkowej sprawy. Nie mamy wątpliwości, że to jest miejsce mordu. Sprawcy na tym miejscu zrobili działania maskujące. Szczątki zostały przeniesione w inne miejsce – powiedział prof. Krzysztof Szwagrzyk, naczelnik Samodzielnego Wydziału Poszukiwań IPN .
Tegoroczne poszukiwania prowadzi ponadtrzydziestoosobowa grupa pracowników Samodzielnego Wydziału Poszukiwań IPN, Muzeum Archeologicznego we Wrocławiu, wolontariuszy oraz specjalistów , m.in. nurków, którzy w tym roku po raz pierwszy przeszukują jeziorko obok polany nazywanej także „Śląskim Katyniem”.
Do prac na wytypowanym do badań kilkuhektarowym terenie używane są georadary, wykrywacze metali, spalinowe i ręczne urządzenia do odwiertów archeologicznych, sondy. Odwierty robione są co ok. 1 – 1,5 m. – Robimy wszystko, aby te szczątki odnaleźć. Z pełną pokorą powiem: wątpię, aby tak się mogło zdarzyć już teraz . Nie ustaniemy jednak nigdy w tych poszukiwaniach. Taki jest nasz obowiązek – powiedział prof. Szwagrzyk.
Za tydzień ekipa przeniesie się w okolice Starego Grodkowa, gdzie będzie prowadziła poszukiwania szczątków dwóch innych grup oddziału „Bartka” wymordowanych w 1946 r. przez UB.