Pod takim hasłem odbyło się w bieńkowickiej szkole spotkanie z bp. Andrzejem Czają.
Godzinny wywiad z biskupem opolskim wpisany został w ramy V Festiwalu Pozytywnych Wartości, który odbył się w Zespole Szkół w Bieńkowicach. Bardzo bogaty program festiwalu i wiele pokrywających się punktów spowodowały, że z biskupem spotkała się nieduża grupa uczniów. Ale na tych, którzy na spotkanie przyszli, czekało wiele wiadomości z życia biskupa, który chętnie, szczerze i wyczerpująco odpowiadał na wszystkie przygotowane pytania. A dotyczyły one zarówno dzieciństwa, powołania kapłańskiego, biskupich obowiązków, trosk i marzeń, jak i wiary.
– Wspomnienie domu to dla mnie bardzo miłe wspomnienie, pełne radości. W domu byli rodzice, dwie młodsze siostry, a także dziadek z babcią. Od każdego z domowników czegoś się w życiu nauczyłem. Od taty solidności i pracowitości. Mama była uosobieniem ciepła i dobroci. Babcia imponowała mi prostotą – opowiadał bp Andrzej Czaja. Przyznał, że nigdy nie był ministrantem. Chciał zaraz po I Komunii św., ale dom rodzinny był oddalony od kościoła i usłyszał, że lepiej, aby poczekał. – Po piątej klasie mama mówiła, że mógłbym pójść. Ale stwierdziłem, że teraz to już nie chcę. Później zostałem lektorem – wspominał. Mówił też o swoich pierwszych zadaniach podejmowanych w parafii, kiedy w szkole podstawowej z rówieśnikami pomagał sprzątać cmentarz, kościół czy teren wokół plebani.
Wśród pytań, które bp Czaja usłyszał, było też te o spotkania z Janem Pawłem II. – Było ich kilka, ale z możliwością krótkiej rozmowy tylko raz. Pojechałem wtedy ze studentami z KUL-u na Triduum Paschalne do Rzymu. Mieliśmy spotkanie w Sali Klementyńskiej. Było tam kilka grup i papież do każdej z nich podszedł. Rozmawiał ze mną, rozmawiał też ze studentami. Na koniec spytał studentów, wskazując na mnie, czy ten młody ksiądz jest wymagający czy nie. Studenci odpowiedzieli, że bardzo wymagający – wspominał bp Czaja, dodając, że papież stwierdził, że tak powinno być dalej, bo trzeba wymagać.
Spotkanie "Poznaj swojego pasterza" odbyło się w ramach V Festiwalu Pozytywnych Wartości Anna Kwaśnicka /Foto Gość Biskup opowiadał młodzieży o swoich licznych obowiązkach, o tym, że zazwyczaj śpi 6 godzin dziennie. Rano stara się mieć czas na modlitwę, do południa najczęściej zajmuje się posługą administracyjną w kurii, popołudniami ma duszpasterskie wyjazdy. – Odpowiedzialność jest poważna. Wprawdzie włosów na głowie mam mało, ale mam na głowie – to znaczy odpowiadam za – 700 księży, ponad 700 sióstr zakonnych i kilkuset katechetów. Spoczywa na mnie ogromna odpowiedzialność, bo nie chodzi tylko o to, by wszystko w diecezji dobrze funkcjonowało, ale przede wszystkim jestem odpowiedzialny za zbawienie ludzi, którzy na tej ziemi żyją. Mając tą świadomość, trzeba jak najwięcej zawierzyć Panu Bogu – podkreślał biskup.
Pytany był również o to, czy lubi podróżować. Gdzie już był, a gdzie chciałby pojechać? Okazuje się, że o ile kiedyś chętnie podróżował, to teraz – z racji licznych obowiązków, a także obowiązkowych podróży służbowych – nie ciągnie go już do podróżowania. – Może kiedyś, jak będzie możliwość, chętnie pojechałbym do Kanady, ale nie po to, by zwiedzać, ale by doświadczyć dzikiej przyrody w puszczach. Ewentualnie jeszcze chętnie zobaczyłbym kangury w Australii – mówił młodzieży.
A jakie ma marzenia biskup opolski? – Czuję się spełnionym człowiekiem. Kiedy patrzę na moje posługiwanie, na moje życie oczami wiary, to nie marzę. Zawierzam Panu Bogu i nigdy jeszcze się zawiodłem. A tak po ludzku, jeśli o czymś marzę, to o tym, żebym miał w diecezji więcej kapłanów i sióstr zakonnych – tłumaczył bp Czaja.