Z krwi męczenników na Bliskim Wschodzie obudzi się nowa świeżość chrześcijaństwa - mówi s. Brygida Maniurka FMM, polska misjonarka, która 20 lat pracowała w Syrii.
- Cieszę się i jestem dumna, że właśnie moja diecezja opolska przyjmie Syryjczyków. Żałuję tylko, że mnie już tu nie będzie, kiedy przyjadą, bo chętnie bym pomogła. Może nawet kogoś z nich znam - mówi s. Brygida Maniurka, franciszkanka misjonarka Maryi (FMM) pochodząca z Łagiewnik Małych. Po ślubach wieczystych została skierowana na Bliski Wschód i przez ponad 20 lat pracowała w Syrii. W ostatnich latach była ekonomką całej bliskowschodniej prowincji FMM obejmującej Jordanię, Izrael, Liban, Syrię oraz Egipt i żyła w Ammanie (Jordania), odwiedzając - mimo wojny i niebezpieczeństw czyhających po drodze i na miejscu - także klasztory w Syrii: w Damaszku i Aleppo.
W ammańskim klasztorze sióstr mieszkają rodziny uchodźców z Syrii, siostry opiekują się także ludźmi uciekającymi z Syrii czy Iraku, którzy znaleźli schronienie w Jordanii. Tylko w tym kraju oficjalnie jest ich ok. 800 tysięcy, a nieoficjalnie szacuje się ich liczbę nawet na półtora do dwóch milionów. - Wszędzie, także w Syrii, widać tak wiele solidarności między ludźmi. Ludzie pomagają sobie przeżyć w ekstremalnych warunkach. W kulturze bliskowschodniej jest wielka gościnność i uwaga na potrzeby drugiego człowieka, ale teraz jest tego nawet jeszcze więcej - podkreśla s. Brygida.
Jeden z klasztorów siostry mają w Aleppo, mieście już nazywanym Sarajewem XXI wieku. 2-milionowa metropolia podzielona jest zasadniczo na dwie strefy: kontrolowaną przez rząd i opozycję. Cywile giną w częstych bombardowaniach, są także celem snajperów. Niedawno koło klasztoru franciszkanek, w którym wspólnie z JRS - jezuicką służbą uchodźcom dożywianych jest codziennie kilkanaście tysięcy ludzi, spadła bomba, ale nie wyrządziła wielkich szkód.
Siostra Brygida Maniurka FMM
Andrzej Kerner /Foto Gość
- Wielką nadzieją na przyszłość jest to, że w Aleppo i w Damaszku młodzież chrześcijańska i muzułmańska współpracują przy pomocy ludziom. Tworzą wspólnie stowarzyszenia czy nieformalne grupy, które zajmują się różnego rodzaju potrzebami ludzi: materialnymi, edukacyjnymi albo działaniami na rzecz dzielnicy, w której zamieszkują. Ta współpraca jest nowym fenomenem, którego przed wojną nie było. W Syrii jest dużo cierpienia i tragedii, ale dużo jest też cichego dobra. Czuję, że bycie wśród nich jest dla mnie przywilejem. Ich świadectwo chrześcijańskie jest naprawdę niezwykłe, choć to są zwykli ludzie. Ich wiara jest prosta, ale odważna, zdecydowana. Choć mogliby przejść na islam to mimo 4 lat wojny nie zrobili tego narażając życie, opuszczając swoje domy, wybierając niepewny i dramatyczny los uchodźcy. Oni dla wiary w Chrystusa są gotowi na taki wybór. Dlatego przyjęcie ich przez nas jako braci w wierze wydaje mi się obowiązkiem - mówi siostra franciszkanka.
- Choć na początku wojny mówiono, że jest to „wiosna arabska” to mam głębokie przekonanie, a podzielają je też inni, że będzie to ostatecznie „wiosna chrześcijaństwa”. Że z tego całego tragizmu i okrucieństwa, z krwi tak wielu męczenników, obudzi się jakaś nowa świeżość chrześcijaństwa, Kościoła. Wierzę, że owoce tego cierpienia i męczeństwa jakiego świadkami jesteśmy na Bliskim Wschodzie będzie zbierał cały Kościół – mówi s. Brygida Maniurka FMM.
Więcej na temat syryjskich chrześcijan, ich zwyczajów oraz czego najbardziej będą potrzebowali jako nasi goście opowie s. Brygida Maniurka w wydaniu papierowym „Gościa Opolskiego” nr 31/ 2 sierpnia.