Nowy numer 13/2024 Archiwum

Przypowieść o tandyrach

Czy wiecie, którą z dwóch wiosek zaatakują? – pytał o. Andrzej Madej, misjonarz z Turkmenistanu na spotkaniu w Kędzierzynie-Koźlu.

Tandyr to azjatycki piec do wypieku chleba. A ściślej – do placków chlebowych. Często jest jeszcze używany w Turkmenistanie, gdzie od 18 lat misjonarzem jest o. Andrzej Madej OMI. – Kiedy zwiadowcy robili dawniej rekonesans przed napaścią na inne wioski, to liczyli ile w każdej z nich jest tandyrów. I zgadnijcie, którą wybierali jako cel ataku? Tę, w której było więcej czy mniej pieców? – pytał o. Madej tych, którzy przyszli na spotkanie z nim w parafii św. Mikołaja w Kędzierzynie-Koźlu.

Właściwa odpowiedź: celem zawsze była ta wioska czy osada, w której tandyrów było więcej. Ale ciekawsze jest uzasadnienie. – Bo jeśli pieców było mniej to oznaczało, że ludzie z tej wioski lepiej ze sobą współpracują, tworzą silniejszą wspólnotę - bo użyczają sobie nawzajem pieca do wypieku chleba. A w wiosce, w której tandyrów było wiele, ludzie widocznie nie byli związani tak silnymi więzami, nie potrafili współpracować, sąsiedzi nie pomagali sobie przy wypieku chleba, nie było mocnego ducha wspólnoty. Dlatego taka wioska była z góry łatwiejsza do pokonania – tłumaczył o. Madej.

Ten szczegół z życia koczowniczych ludów na pustyni Kara - kum stał się punktem wyjścia do rozmowy na temat wewnętrznej siły naszych wspólnot kościelnych, wspólnoty narodowej oraz ich przyszłości. Ożywiona dyskusja trwała długo w noc.  

Zamiast notowania jej przebiegu (zdania w kwestiach powyższych, rzecz jasna, były mocno podzielone) zastanawiałem się ile w naszych wsiach, osiedlach i miastach musiałoby stanąć pieców chlebowych, gdybyśmy nie mogli kupować ich w piekarniach czy supermarketach.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy