Cieszę się, gdy widzę i słyszę ludzi dojrzałych, a wciąż młodych.
Współczuję komentatorom medialnym, których sadza się przed monitorem i kamerami równocześnie, gdy dzieje się coś ważnego, wielkiego, nieraz doniosłego. I mają, biedacy, od razu, bez chwili na zastanowienie się, powiedzieć coś trafnego. Nie oczekuję mądrego, bo mądrość pośpiechu nie znosi. Bywa, że nie znają dobrze tematu, a prowadzący od pierwszych zdań wprowadza manipulację. Coś takiego oglądaliśmy we czwartek po zaprzysiężeniu prezydenta Dudy. Manipulacja? Niby drobna. Zdanie „dzieci, których wiele dzisiaj nie dojada” prowadzący zamienił na „głodne dzieci”. Synonimicznie prawie to samo – a jednak w kontekście całych zdań, to nie to samo. Kilkakrotnie z uporem powtórzone nadało ton kolejnym wypowiedziom. I współgrało z buczeniem części posłów w czasie orędzia Pana Prezydenta. Czy to idzie nowe?
A no właśnie. To akuratnie nie było nowe. Buczenie i manipulacja należą do repertuaru starego. Pewnie było to potrzebne, żeby obywatele Rzeczypospolitej dostrzegli różnicę między starym i nowym. Nowy był ton i treść obu wystąpień tego – myślę, że ważnego – dnia. Wystąpień Pana Prezydenta i później w archikatedrze Księdza Prymasa. Spokój mówców, ton raczej rozmowy – nie wiecu, rzeczowy wywód, spojrzenie w oczy słuchacza (czuło się to nawet w przekazie telewizyjnym), odejście od wypominania i połajanek. Obaj młodzi mówcy dzielili się ze słuchaczami swoimi przemyśleniami, nie narzucając niczego – choć własne zdanie wypowiadali zdecydowanie.
Młodzi mówcy, obyci w świecie... To dobrze, że młodzi. Z mojej parafii i okolicy prawie wszystka młodzież wyjechała. Średnia wieku u nas w ciągu dwudziestolecia wzrosła o 7 lat! Dawni, rozliczeniowi, nudni, okropnie przewidywalni w wystąpieniach – czy to z mównic, czy to z ambon – nie są w stanie zatrzymać destrukcji w obszarze społecznym, a poganienia w obszarze religijnym. Dlatego Polska się wyludnia, a kościoły pustoszeją. I okazało się w czwartek, że można z obu miejsc mówić inaczej. Jasne, tych „starych” niejeden wątek może drażnić i będą buczeć. A niech se buczą. Ale oni ani świata, ani człowieka, ani życia nie rozumieją. Nikogo nie obwiniam, samem stary i boję się, bym młodych nie odstraszał. Ale cieszę się, gdy widzę i słyszę ludzi dojrzałych, a wciąż młodych. Mądrych i wykształconych (właśnie taka kolejność), a zdolnych mówić językiem zrozumiałym dla wszystkich, językiem pokoju, językiem szacunku a nawet przyjaźni, także językiem głębokiej tradycji. Patriotycznej – ale nie szowinistycznej. Religijnej – ale nie konfesyjnej. Spodobali mi się obaj mówcy.
Szkoda, że rozmaici ekspresowi komentatorzy nie potrafią uchwycić istoty rzeczy. Szkoda, że niektórzy redaktorzy są perfekcyjni w tworzeniu mikromanipulacji. Bezmyślność jednych, zła wola innych, utrwalone nawyki walki ideologicznej i politycznej nie zbudują, ani nie wesprą nowego, na które naród czeka. Mieliśmy we czwartek jakiś przebłysk nowego. Oby rozpalił niebo nad Polską – i w wymiarze społeczno-materialnym, i w wymiarze duchowo-religijnym.