Trzeba się więc nam przygotowywać do pozycji mniejszości. Dzieci zaś warto uczyć arabskiego.
Na temat uciekinierów czy też imigrantów padło ostatnio tyle słów, opinii, zdań, że trudno powiedzieć coś więcej. Spróbuję jednak dodać swoje trzy grosze.
Najpierw moja fascynacja i podziw dla tego jakiegoś „biura podróży”, które za tą wędrówką ludów się kryje. Być może jest to tylko jakieś wirtualne „biuro”. Ale przecież przesiedlanie tylu dziesiątek, a nawet już setek tysięcy ludzi to ogromne przedsięwzięcie. Niepojęta logistyka – bo nie wierzę ani w przypadkowość tak wielkiego i rozwojowego wydarzenia, ani w jego spontaniczność. Sławetni „przemytnicy” to tylko margines. Zatem zorganizowana akcja? Nie wiem, ale zjawisko jest fascynujące.
Ci ludzie nie idą na piechotę. Owszem, z Budapesztu do Wiednia dojść można. Ale nie z Damaszku czy Bagdadu do Monachium czy Paryża. Jadą. Czym? Kto im funduje taką „wycieczkę”? Mówi się, że „przemytnikom” płacą po parę tysięcy dolarów. To znaczy, że są bogatsi ode mnie. Wobec tego ja i podobni do mnie naróbmy rabanu, że pomóc nam trzeba! Zapędziłem się, przepraszam, ale czegoś tu nie pojmuję. Kosztuje podróż, a i jeść trzeba. Uciekinierzy nie wyglądają ani na zagłodzonych, ani na obdartych – choć pewnie różne są ich sytuacje. Niektórym jedzenie z paczki ze znakiem czerwonego krzyża zupełnie nie odpowiada. Fanatyzm – ktoś powie. Tym gorzej.
Fascynacja, zdziwienie i po trzecie: prawa mechaniki świata. Podstawowe prawo formułowane bywa po łacinie: „natura horret vacuum”. Co się wykłada: „natura nie znosi pustki”. W świecie fizykalnym znaczy to, że nie istnieje naturalna próżnia. Wszędzie wciska się woda, powietrze lub inne substancje. W świecie biologicznym zaś wiadomo, że na nieuprawionym polu wyrastają z czasem przeróżne rośliny, pole zamienia się w gąszcz trawy, zielska, krzaków. A w świecie ludzkim? Pustka demograficzna wywołuje migrację. Zawsze tak było. Nieraz się nad tym zastanawiałem. Ale nie miałem bladego pojęcia, jak by to miało być możliwe w naszych czasach. A jednak. Nie dziwię się więc obecnej super-migracji.
Jej skutki? Zostaniemy zmarginalizowani liczebnie. Zakładając dzietność naszych rodzin jako 1,2, zaś arabskich 4 (obie liczby zbyt optymistyczne), to po upływie dwóch pokoleń przyrost liczebności naszej populacji będzie już trzy– a może i czterokrotnie mniejszy niż populacji imigrantów. Wiem, te liczby są efektem uproszczeń, ale przecież dają obraz przyszłości naszego kontynentu. I tego już nadrobić się nie da, bo na odwrócenie trendów demograficznych trzeba kilku pokoleń. Trzeba się więc nam przygotowywać do pozycji mniejszości. Dzieci zaś warto uczyć arabskiego – i to nie jest żart!
Jeszcze jeden rodzaj próżni się wytworzył w Europie – pustka kulturowa i aksjologiczna. To, co zwiemy „wartościami” (moralnymi, duchowymi, religijnymi, kulturowymi) przestało odgrywać znaczącą rolę w życiu jednostek i całych grup społecznych w krajach Europy. To zaś może spowodować narzucenie Europejczykom innego zgoła świata wartości. Ale to już nie będzie Europa...
Jednak mam nadzieję. Bo w świecie wartości duchowych dostrzegam inne prawidłowości i reguły niż w świecie materialnym. Może się obronimy? Już nie my, ale nasze dzieci, wnuki i prawnuki. Życzę im tego. Tyle, że dzieci musi być po pięcioro w rodzinie. I to dzieci twardych, mądrych, aktywnych, religijnych, świadomych kim są. To być albo nie być Europy.