Bóg posyłał ludzi, którzy zapewniali o tym, że nie zostali sami w nieszczęściu.
Kiedy jedenaście miesięcy temu rano zobaczyłem ks. Józefa Krawca z opalonym krzyżem w ręku na pogorzelisku jednego z domów „Barki” w folwarku „Kaczorownia” k. Strzelec Opolskich, wyglądał jakby nie całkiem wierzył w to, co się stało. Nie powiem, że kapelan, twórca i mieszkaniec „Barki” był załamany, ale widać było na jego twarzy ciężkie zmartwienie, nawet obawę. Pożar, który strawił piętro i poddasze domu, przyniósł straty szacowane na prawie pół miliona złotych. Ksiądz został z tym, co miał na sobie, podobnie pozostali mieszkańcy tego domu. Naturalne były pytania, które wtedy przychodziły do głowy: co dalej i czy wspólnota uniesie cios i ciężar odbudowy? Przecież to nie jest wspólnota chrześcijańskich biznesmenów, ale byłych więźniów i bezdomnych.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.