Góra Świętej Anny to ich duchowy dom, do którego wracają z daleka.
Nie brakło i orkiestr... Karina Grytz-Jurkowska /Foto Gość W niedzielę, we wspomnienie św. Franciszka z Asyżu w annogórskiej grocie, już 26. raz świętowali razem hodowcy gołębi i drobnego inwentarza oraz orkiestry kalwaryjskie.
- Wasz patron, św. Franciszek był człowiekiem o gołębi sercu, zjednoczony z całym stworzeniem. Miał wielkie serce dla Jezusa, dla ludzi i całego świata. (…) Poeta mówi „miej serce i patrzał w serce”. To pierwsze zapewne macie, z drugim jest trudniej… Czy potrafimy patrzeć na siebie nie przez pryzmat wyników, powierzchowności kolegi? Uczmy się od gołębi, które z natury są łagodne, nikomu nie robią krzywdy, są symbolem pokoju. A kluczem do serca jest miłość… - mówił do nich w homilii bp Rudolf Pierskała.
Na doroczną pielgrzymkę przyjechali z całego kraju, od Wejherowa do Zakopanego. Naliczyć można było ponad 150 sztandarów, przeważnie ze św. Franciszkiem i gołębiami. Także muzycy, grający w różnych orkiestrach byli z diecezji opolskiej, gliwickiej i katowickiej.
Wraz z gołębiami hodowcy złożyli na ołtarzu swoją pasję, muzycy też nie szczędzili płuc Karina Grytz-Jurkowska /Foto Gość Przyjechali z Marklowic k. Wodzisławia, całą rodziną, trzy pokolenia. Gołębie hoduje wnuk z dziadkiem, który od lat jest miłośnikiem gołębi. - Ja już ponad trzy lata karmię te gołębie, szykujemy je z dziadkiem na loty… Znaczy pakuje się je do klatki i potem je zabierają i wypuszczają gdzieś daleko. I trzeba czekać aż wrócą. Zawsze przylatują i to jest super - relacjonuje Dawid Baran (6,5 roku).
Przedstawiciele hodowców tradycyjnie złożyli w procesji z darami gołębie w skrzynkach przed ołtarzem. Na zakończenie Mszy św. biskup Rudolf Pierskała z ks. Józefem Żyłką, duszpasterzem krajowym hodowców i obecnymi kapelanami wypuścili je w niebo.
Solidna grupa muzyków przyjechała z orkiestry parafialnej ze Świbia. - Przyjeżdżamy tu co roku. Orkiestra kalwaryjska to jedna wielka rodzina, nie ma problemu, żeby się jakoś zgrać - uśmiechają się Sylwia i Klaudia Samolik. I razem z resztą muzykantów, po Mszy, czekając przed Domem Pielgrzyma w kolejce po obiad grają to kościelne melodie to całkiem świeckie szlagiery… A z różnych stron placu i parkingów do gry włączają się inni trębacze, waltorniści i fleciści… Po południu razem dali koncert.
Gołębie wzbiły się w niebo, by wkrótce wrócić do domu Karina Grytz-Jurkowska /Foto Gość - Na Górze Świętej Anny jestem już chyba piąty raz, a pierwszy raz jako muzykant. Wcześniej przyjeżdżałem z tatą. Na trąbce grał mój dziadek, bo nim to chyba mam. Fajnie grać w takiej dużej orkiestrze, jak się patrzy na dyrygenta to nietrudne, nawet jak się nie zna pozostałych muzyków - opowiada prawie dziesięcioletni Janek Wieczorek z Wielowsi (diec. gliwicka).
A prezes związku krajowego hodowców gołębi, Jan Kawaler przyznaje: - To jest miejsce dla nas szczególne, poświęcone św. Annie i św. Franciszkowi, patronowi naszemu i naszych gołębi, przemierzających tysiące kilometrów w drodze do gołębnika. Dziś my przemierzyliśmy setki kilometrów, w drodze do tego naszego duchowego domu. Przynosimy tu nasz cały miniony rok, nasze sukcesy, ale i niepowodzenia, radości albo ból serca, żegnając kolegów, przyjaciół, którzy odeszli.
Chwali, że w tym roku są szczególne powody do dziękowania, tak w sporcie, jak w związku. - Odnieśliśmy duży sukces, zdobywając drużynowo złoto i 16 medali indywidualnych na olimpiadzie w Budapeszcie, a Kielce będą organizatorami olimpiady w 2019 roku. Powodem do wdzięczności też obecność księdza biskupa, duszpasterzy i orkiestr, które co roku z nimi świętują.