Bóg stworzył nas, mierząc sercem - istoty piękne, ale i kruche jak szkło.
Vrbno pod Pradědem – czeskie miasteczko pięknie położone w górskiej kotlinie, u zbiegu Czarnej, Średniej i Białej Opavy. Położeniem przypomina alpejską miejscowość. Ale to w Jesionikach, niedaleko Głuchołaz. Jedną z ciekawostek miasta są szklarnie. Nie, nie te ogrodnicze. Czeska „sklárna” to zakład wyrobu szkła. Może to być fabryka – i taka była we Vrbnie, ale padła. Może to być też rzemieślniczy warsztat. Rzemieślniczy? To co można tam zobaczyć, to artyzm.
W szklarni „Jakub” wytwarzane jest szkło historyczne. Nazywają je „leśnym”, bo dawne szklarnie potrzebowały bukowego drzewa do opalania pieca, a piasek zawierający zanieczyszczenia tlenkiem żelaza, nadawał wyrobom delikatny, zielonkawy koloryt. Dziś piec jest gazowy, ale sposób wytwarzania szklanych przedmiotów jest tradycyjny, ręczny. Szklarzy musi być przy robocie dwóch, a opracowanie kolejnego przedmiotu to nieomal taniec wokół kolejnych stanowisk obróbki. Roztopione szkło jest przecież materiałem stygnącym szybko. Narzuca więc ruchom szklarzy tempo. A jakie można kształty, ozdoby, detale uzyskać! Raczej wyczarować.
Petr Slavkowský, właściciel szklarni, nie zaprzecza, gdy nazywam go „kouzelnik” – czarodziej. Zapytany o jakiś techniczny szczegół odpowiada: „Ja to mierzę sercem”. Dłuższa obserwacja pracy duetu wycisza i uspokaja – pewnie dzięki temu nieśpiesznemu pośpiechowi i harmonii tego, co widać i co się dzieje. Prezentowana galeria zdjęć oddaje tylko część wrażeń – jako że zdjęcia są zatrzymaniem ruchu, a w rzeczywistości wszystko jest dynamiczne. Fotografie przedstawiają proces powstawania kielicha zwanego rzymskim. Asortyment historycznej (i artystycznej) szklarni jest bogaty, co w części tylko pokazują zdjęcia gotowych wyrobów. Tworzyć coś nowego, tworzyć z pasją i „mierzyć sercem”. Pewnie i nas Bóg tak stworzył, mierząc sercem – istoty piękne, ale i kruche jak szkło. I wielkiego żaru potrzebował... A jak nie ma dwóch jednakowych kielichów czy dzbanów, tak nie ma dwóch jednakowych ludzi. Warto było przyjechać, popatrzyć, podumać...
Więcej na ten temat w bieżącym wydaniu "Gościa Opolskiego" na 29 listopada.