"A teraz to ja wam mogę nawet książkę telefoniczną czytać..." - stwierdził o. Góra na rekolekcjach.
Rzym 6.04.2005, Watykan. 4. dzień po śmierci papieża Jana Pawła II - wystawienie zwłok. Kolejka do bazyliki św. Piotra - o. Jan Góra z grupą młodzieży lednickiej Henryk Przondziono /Foto Gość Tuż przed świętami w prudnickim kościele Miłosierdzia Bożego odbyło się czuwanie modlitewno-wspomnieniowe, w niedzielę Świętej Rodziny w rodzinnej parafii o. Jana Góry - w kościele pw. św. Michała Archanioła - odprawiono Mszę św. w jego intencji, a już w środę, 30 grudnia spora grupa prudniczan weźmie udział w pogrzebie „swojego” dominikanina.
O tym, jednym z najbardziej znanych prudniczan, opowiada proboszcz parafii Miłosierdzia Bożego, ks. Piotr Sznura.
- Jego śmierć była dla nas ogromnym zaskoczeniem. Jest to chyba znak Boży, że stało się to przy ołtarzu. O. Góra był odważnym, wielkim kapłanem, światłym prorokiem dzisiejszych czasów i zasługuje na to, by zatrzymać się przy jego osobie, I wspomina: - Po raz pierwszy zetknąłem się z nim jakieś 30 lat temu, gdy byłem klerykiem w nyskim seminarium. O. Jan Góra głosił dla nas rekolekcje. Zapamiętałem z nich m.in. słowo, hasło, które zaowocowało później książką pod takim właśnie tytułem „Dopokąd idę”. Jest ono zlepkiem dwóch pytań, które każdy z nas powinien sobie zadawać: dokąd idę i po co. I teraz, kiedy życie oddał Panu, widzimy, że on sam wiedział, dokąd i po co idzie. A sposób w jaki zmarł - jak rozmawialiśmy między sobą ze znajomymi kapłanami - to jest chyba najpiękniejsze, kiedy ksiądz umiera podczas liturgii, przy ołtarzu, sprawując Mszę św., kiedy odchodzi z tego miejsca, w którym spotkał się właśnie z Chrystusem. To najpiękniejszy dar, który On może dać swoim kapłanom. To, co się wydarzyło w ten poniedziałek, 21 grudnia wieczorem, o 19.33, to świadectwo miłości Boga do tego kapłana.
23.12.2015. Czuwanie w prudnickim kościele pw. Miłosierdzia Bożego Karina Grytz-Jurkowska /Foto Gość Ks. Sznura opowiada też, nawiązując do owych pamiętnych rekolekcji, jak bardzo prudnicki dominikanin był przywiązany do papieża Jana Pawła II. - Powiedział wtedy: „Teraz będę wam czytał list Jana Pawła II do matek, a wy będziecie go słuchać na kilku płaszczyznach: po pierwsze wprost, tak, jak został napisany, ale także jakie słowa kieruje Bóg do was jako kleryków, aby was przygotować do duchowego ojcostwa i macierzyństwa”. Tego nas uczył. I pamiętam, że kiedy zakończył swoje rekolekcje, widząc, jak jesteśmy wszyscy zasłuchani w jego słowa, stwierdził z uśmiechem: „A teraz to ja wam mogę nawet książkę telefoniczną czytać i też mnie będziecie słuchać”. I taka była prawda. To wielkie dzieła o. Jana Góry: Hermanice, Jamna, Lednica. Ale jak przyjechał tutaj, do Prudnika, chyba z okazji jubileuszu 35-lecia kapłaństwa o. Antoniego Dudka, ówczesnego gwardiana franciszkanów z Prudnika-Lasu, to mówił, że i my tu w Prudniku mamy studnię głębinową, z której mamy czerpać żywą wodę. Mówił o Lasku (sanktuarium św. Józefa i klasztor franciszkanów w Prudniku-Lesie) i uświęceniu tego miejsca przez Prymasa Tysiąclecia Stefana kard. Wyszyńskiego. Prudnik był w jego sercu. On był ambasadorem tego miasta, ciągle o nim mówił, podkreślał, że jest prudniczaninem. Zostawił po sobie wiele książek, w których pisze, choć często nie wprost, o Bogu, ale wspomina też o Prudniku, o pięknej atmosferze, w której się wychował. Stąd my możemy czerpać także z tej studni, jaką jest sam o. Góra.
23.12.2015. Czuwanie w prudnickim kościele pw. Miłosierdzia Bożego Karina Grytz-Jurkowska /Foto Gość Zmarłego dominikanina wspominają także mieszkańcy. Młodzież z parafialnego apostolatu przedstawiła na czuwaniu w przeddzień Wigilii program słowno-muzyczny. W krótkiej pantomimie młodzi pokazali, jak go zapamiętali - to, jak zauważał smutnych, zranionych, zagubionych, podnosił ich na duchu i prowadził pod krzyż, do Chrystusa. Znali go, bo co roku grupa młodzieży z Prudnika wyjeżdżała na Lednicę, szczególny sentyment miał też o. Jan Góra do prudnickiego gimnazjum nr 1 im. Prymasa Polski Stefana Wyszyńskiego, dla którego ułożył nawet hymn. Dobrze znał się i rozumiał z jego dyrektorką, Ludmiłą Lisowską. Był jednym z czterech honorowych obywateli Prudnika. Opowiadali o nim także dorośli, bo o. Górę pamięta tu niemal każdy. Pan Stanisław Rogowski, wciąż dziarski, choć minęło mu już 85 lat, wspomina: - Ja go znam od jego młodych lat. Pamiętam, jak byłem na pogrzebie babci o. Tomasza Wytrwała, pochodzącego też stąd dominikanina. Ona była pedagogiem, wychowawczynią o. Góry. I on na tej Mszy św. pogrzebowej wygłosił przepiękne kazanie dziękczynno-pożegnalne. I choć to było ze 30 lat temu, do dziś doskonale je pamiętam. Dopóki był w Krakowie, bywał tu często, w swojej macierzystej parafii pw. św. Michała - odkąd trafił do Poznania - gościł tu rzadko. Ale pamiętał o nas, co widać w jego książkach, gdzie jest wiele autentycznych historii.
Ciało o. Jana Góry spocznie 30 grudnia na Lednickich Polach. Aby spełnić życzenie zmarłego - zebrać pieniądze na to, by każdy uczestnik nadchodzącego spotkania młodzieży „Pod Rybą” otrzymał kieszonkową wersję Ewangelii - padła propozycja, by zamiast kwiatów, uczestnicy pogrzebu przekazali datki na druk tej publikacji.