A co powiedział Abba Or?
No i po co wyjeżdżać po żonę, żeby nie wracała piechotą z wieczornej Mszy – bo za zimno było – skoro i tak swoje na mrozie musiała przegadać z koleżanką? Do chałupy by zaszła w tym czasie i to zdrowe ruchy wykonując, a tak? Nie myślcie, że mi benzyny szkoda, ale dlaczego ludzie z ruchów religijnych tyle zawsze gadają? Ja dlatego nigdy nie będę charyzmatyczny ani inny: za wiele gadania nie bardzo lubię.
Trochę dziwne to jest, przyznaję, bo uprawiam zawód gadający. W tym problem. Politycy i dziennikarze za dużo gadają, a ostatnio to już w ogóle. Ekscytują się tym swoim gadaniem, podnoszą tonacje z dnia na dzień, pieją na najwyższych nutach. Pomilczeliby(śmy). Tylko że nam za to płacą… . Jak nie gadasz, nie piszesz - daleko nie ujedziesz, wiadomo.
Gadanie to pół biedy – różne rodzaje są. Ale dzisiejsze gadanie dziennikarskie i polityczne to zasadniczo balans na cienkiej granicy między krytyką a obmową. Gadanie o błędach, wadach, grzechach kogokolwiek: przeciwników, tzw. drugiej strony etc. jest najlepszym towarem na naszym ryneczku. A co powiedział Abba Or (ojciec pustyni, dawny mnich)? „Obmowa jest śmiercią duszy”. Nie to, żebym we wszystkim słuchał egipskich mnichów pustynnych z pierwszych wieków, ale na duszy to oni się znają. Właściwie powinno być „znali”, ale dusze są nadal, więc czas dam teraźniejszy.
Więc czy nasze dusze jeszcze żyją czy już tylko wydają śmiertelny odór, a nam się wydaje, że żyjemy bo mamy lajki pod tekstami albo wypowiedziami i procenty poparcia społecznego? O żesz, na refleksję mi się zebrało. Czas się zbierać. Miałem jeszcze jedną zbawienną radę, ale tę już sobie daruję. Niech każdy szuka ratunku przed śmiercią duszy na własną rękę.
Dlatego – i tylko dlatego - nie będę pisał tu o nikim źle (dzisiaj). Bo też i po co pisać po raz milionowy to, co napisali krytycznego inni, skoro nikt nie napisał np. o czternastolatku z Bagdadu, który w nocy pochował zabitych przez ISIS rodziców, dziadków i wujków, wziął kilkumiesięcznego brata na ręce i wraz z pięciorgiem reszty rodzeństwa uciekł do Jordanii? Kiedy usłyszałem tę historię opowiedzianą przez naszą misjonarkę z Bliskiego Wschodu s. Brygidę Maniurkę po prostu odechciało mi się pisać o czym innym.