Choć wszyscy świetnie znali tę historię, zaskakujących zwrotów akcji i dialogów nie brakowało.
Jeronie, ale żejś mie wystrasoł! Kim żejś je i po cojś przisoł? – po śląsku, rezolutnie i żądając konkretów, przywitała śląska Maria archanioła Gabriela, oczywiście odrywając się od robionego właśnie na drutach szalika. Zatroskała się też od razu o niebieskiego posłańca, który nie miał skrzydeł, a za to poruszał się o kulach. Tak zaczęła się historia ludzkiego zbawienia w wydaniu młodzieży z Zespołu Szkół w Czarnowąsach. Koordynatorem i scenarzystą był ks. Michał Krupa, wikariusz parafii w Czarnowąsach. – Takie opowiedziane po śląsku przedstawienie marzyło mi się już dawno, ale na poprzedniej parafii, w Prudniku, raczej nie mówiło się gwarą. Tu jest dużo Ślązaków, choć mówi się inaczej niż w moim rodzinnym Ujeździe, ale jak tylko podałem pomysł, od razu zgłosiło się kilkanaście osób. Myślę, że przekaz, choć podany w sposób chwilami bardzo humorystyczny, został zachowany – uśmiecha się dumny ze swoich uczniów kapłan.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.