Andy, skąd Ty jesteś? Z Polski, odpowiadam. Aha, z Polski…
Kiedy emocje podczas debaty w Parlamencie Europejskim – nie ma co kryć: wielkie, i to chyba niepotrzebnie – lekko zdążyły już wystygnąć, nagle i bez logicznego ciągu z poprzednimi myślami przypomniała mi się scena sprzed lat, jeszcze z okresu, kiedy Polska w Unii Europejskiej nie była.
Zachód Irlandii, Donegal, stolica hrabstwa Donegal, młodzieżowy hostel na skraju miasteczka, towarzystwo międzynarodowe, bo okolica atrakcyjna turystycznie – nad oceanem. Zgłaszam się do recepcji, wszystko OK, są wolne miejsca, dostaję łóżko na parterze łóżka piętrowego (potem się okazuje, że nade mną będzie spała Niemka), a ponieważ chcę wyjść na spacer, wolę zostawić gdzieś bagaże pod nadzorem. Mam w nich pożyczony cenny aparat fotograficzny i notatki. Recepcjonista mówi: OK, zostaw to tu, nie ma sprawy. Pytam się, czy tu, w recepcji, mój bagaż będzie bezpieczny. Będzie, nie martw się, zapewnia recepcjonista i pyta jak mam na imię. Andrew. Nie martw się Andy, mówi mi. OK, nie będę się martwił, ale ja mam tam aparat i ważne notatki. OK, Andy, wszystko będzie w porządku. Ale wiesz, ja tu nie widzę monitoringu, a jakby mi zginął bagaż, to ze mną nie będzie OK, mówię. Recepcjonista zamilkł na chwilę, a potem zapytał: Andy, skąd Ty jesteś? Z Polski, odpowiadam. Aha, z Polski… Pokiwał głową. No tak, ale wiesz co? – nie martw się mimo to, Andy. Poszedłem na spacer, wróciłem, wszystko było OK – i bezcenne notatki, i aparat. Recepcjonista uśmiechnął się, kiedy zabierałem bagaż.
Myślę, że wtedy zrozumiałem lepiej, na własnej skórze, co nas różni od Europy Zachodniej. Po powrocie z biurka redakcyjnego ktoś mi świsnął komórkę marki Philips. Fajna była ta pierwsza komórka moja.
A skąd Kędzierzyn-Koźle w tytule? Bo w naszym powiecie rejestracje samochodowe zaczynają się od liter OK. Staram się to traktować jako wyzwanie. Z tym, że lekko nie jest.