Na ile odbudujemy w nas i naszym społeczeństwie dyscyplinę wyrastającą z wiary, na tyle będziemy mogli sprostać wyzwaniom cywilizacyjnej wojny.
Pamiętam sprzed lat kolędową rozmowę z marynarzem. Pływał na linii afrykańskiej. W niektórych portach rozładunek odbywał się na ramionach czarnych tragarzy. W czasie ramadanu rozładunek trwał zwykle dwa razy dłużej. Dlaczego? I co to ramadan? Przypomnę. Chodzi o 30-dniowy post muzułmanów na pamiątkę rozpoczęcia objawienia Koranu. Podczas trwania ramadanu od świtu do zmierzchu muzułmaninowi powyżej 10. roku życia nie wolno spożywać żadnych pokarmów, pić żadnych napojów, palić tytoniu, używać kosmetyków, uprawiać seksu. Nazwa wywodzi się od słowa Ramd, co oznacza "żar słońca''. Wnętrze człowieka staje się gorące z pragnienia wywołanego postem. Po drugie – oddawanie czci Jedynemu Bogu w tym miesiącu wypala ślady grzechu w człowieku. Po trzecie – pobożność wyznawcy Allaha w tym miesiącu wywołuje w jego sercu potrzebne ciepło miłości do jego Stwórcy i innych ludzi. Po tym skrótowym wyjaśnieniu rozumiemy, dlaczego muzułmańscy tragarze potrzebowali dwa razy więcej czasu na rozładunek towaru. Głodni – to pół biedy. Całą biedą w krajach podzwrotnikowych jest zakaz picia przez cały dzień. I oni to praktykują...
My też zaczęliśmy post, powiadamy: Wielki Post. Czy jednak ten chrześcijański post widać wokół nas i w nas samych? Nie ma jednej odpowiedzi. Znam okolice, gdzie nie do pomyślenia są dyskoteki czy inne rozrywkowe imprezy bądź imprezki. Są regiony, gdzie gospodynie przygotowują dla domowników postne potrawy. Chodzi się na Drogę Krzyżową. Ale żeby tak od razu nie jeść i nie pić cały dzień? Toż to barbarzyństwo! – zakrzyknie niejeden. Zaś "postne potrawy" bywają tak smakowite (by nie rzec wyszukane), że nic tylko pościć... Zresztą – wiemy, jak to wygląda w krajobrazie chrześcijańskiej Europy i katolickiej Polski.
A tymczasem jesteśmy świadkami zderzenia wiary, obyczaju i kultury chrześcijańskiej z muzułmańską, ramadanu z Wielkim Postem. Wypaczenia autentycznej postawy religijno-moralnej są po obu stronach. Wyżej pisałem o potrójnym celu ramadanu. Te trzy wzniosłe hasła są programem pewnie jakiejś części muzułmanów – choć zewnętrzny jego reżim jest widoczny powszechnie. Ale jak pogodzić głębokie zasady tej wiary z odwiecznym niepokojem, wzniecanymi wojnami, okrucieństwem wyznawców Allaha? No, dobrze. A jak pogodzić z głębokimi zasadami chrześcijańskiej wiary i ewangelicznej moralności to wszystko, co prowadzi do totalnej destrukcji życia społecznego, rodzinnego, nawet politycznego w Europie? Czy ktoś dysponuje liczbami, które by mnie przekonały, że w czasie Wielkiego Postu spada spożycie alkoholu w Polsce? Czy w sercach naszych parlamentarzystów można dostrzec "potrzebne ciepło miłości do Stwórcy i innych ludzi" (to cytat z opisu ramadanu); jasne, nie o wszystkich posłów chodzi. Pewnie zbyt kontrastowo wszystko widzę, wybaczcie.
Jedno, co zdaje się grać na naszą niekorzyść, to słabość społecznego oddziaływania postu. W krajach muzułmańskich ramadan na ogół widać. Istnieje tam wciąż silna presja środowiskowa. Presja nie jest najlepszym narzędziem społecznego oddziaływania. Ale jej brak, zarówno z wygodnictwa płynący, jak i z obojętności wszelakiego autoramentu zrodzony, skutkuje w końcu takim rozluźnieniem więzów, że społeczeństwo z czasem zamienia się w mniej lub bardziej przypadkowy tłum. W Europie, w Polsce również, taki proces narasta od dawna. I to – powtórzę – gra na naszą niekorzyść w zderzeniu dwóch cywilizacji. Na ile odbudujemy w nas i naszym społeczeństwie dyscyplinę wyrastającą z wiary, na tyle będziemy mogli sprostać wyzwaniom cywilizacyjnej wojny.