Druga wielkopostna niedziela przenosi nas każdego roku na Górę Przemienienia, zwaną Tabor. To konieczne dopełnienie scenerii sprzed tygodnia – nic nie kończy się na górze kuszenia.
Jeśli na niej ogarnia nas mrok tajemnicy zła – szatana, pokusy, lęku, ciemności, to na górze Tabor otula nas światło. Taką zapamiętałem tę górę – pełną światła i otwierającą się na świat w jasnej, przyjaznej perspektywie. I taki jest śpiewany dziś psalm: „Pan moim światłem i zbawieniem moim!”. Lęk? Trwoga? Owszem, jest wiele ludzkich lęków, są lęki śmiertelne. Ale psalmista wie, że w obecności Pana lękać się nie ma czego. Tej obecności trzeba jednak szukać, bo łatwo w wirach codzienności stracić Pana z oczu. Czasem się wydaje, jakby to On sam pozwalał nam na takie chwile zagubienia. Nie żebyśmy zginęli, ale byśmy tym intensywniej szukali. Czasem potrafimy zagubić się tak bardzo, iż wydaje się, jakby Bóg nas odrzucił. Ale skoro On jest naszą pomocą, to przecież odrzucić nas nie może (por. 2 Tm 2,13). W trzeciej śpiewanej dziś strofie rozbrzmiewa okrzyk wiary, która stapia się w jedno z nadzieją. Mroki góry kuszenia są niczym wobec świetlistej krainy żyjących. „Oczekuj Pana” – zachęca psalmista. Ps 27(26) – tekst na s. 15 [2. Niedziela W. Postu roku C]
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.