Jeśli komuś się wydaje, że jakaś ciemna noc ogarnęła Polskę, to niech pamięta, że po nocy następuje dzień.
966, 1000, 1229 (ha! Co to za data?), 1410, 1648, 1742... Jasne, wydarzenia na osi czasu. Kto ma konto na fejsie, wie, o co chodzi. Kilkanaście lat temu wypełniałem w urzędzie formularz nadania parafii numeru REGON. Miła pani pomaga, stawia kolejne pytanie: Data powstania firmy? 1274 – odpowiadam. Zdumione spojrzenie. „Jak ja mam to zapisać?” Komputerowy program poprawił na „1900 i wcześniej”. I tak moja parafia znalazła się w jednym chronologicznym bigosie z biskupem Janem Rothem z Wrocławia, królem Janem Kazimierzem, Kara Mustafą i kanclerzem Bismarckiem.
Z liceum pamiętam odpytywanie dat z historii – od starożytnej Grecji po rewolucję październikową. Tę wtłaczaną w nasze głowy historię przykrawano na miarę potrzeb obowiązującej wówczas ideologii, to prawda. Ale dzięki zmorze dat w naszych głowach oś czasu się utworzyła. Z jakimiś tam lukami, niedokładnościami, ale jednak. Historia to było sięganie wstecz w uporządkowanej perspektywie czasowej. I świat jawił się nam jako wielowymiarowy – była kulista przestrzeń globusa, była trójwymiarowa przestrzeń gwiazd i mgławic, była wreszcie owa czasowo uporządkowana przestrzeń dziejów.
Jako katecheta chętnie posługiwałem się na lekcjach odniesieniami do fizyki czy biologii, do astronomii i geografii. Także do historii – zarówno dawnej, jak i nowszej. Punktów stycznych jest wiele. Te odniesienia przybliżały starszym dzieciom czy młodzieży problemy teologiczne. Z czasem zorientowałem się, że zamiast przybliżać, zaczynają stanowić przeszkodę, i że muszę tłumaczyć, o co chodzi. Cóż to za ilustracja, która zamiast temat rozjaśnić – zaciemnia. Największą przeszkodą było zatarcie się w świadomości uczniów wspomnianej osi czasu. Bo jak tu uczyć nawet uproszczonej historii narodu i Kościoła? Jak wskazywać na zależność przyczyn i skutków, jeśli nie ma czasowej perspektywy? Zacząłem przeglądać podręczniki historii. No tak! U podstaw filozofii owych „pomocy naukowych” leżało chyba założenie, żeby te wszystkie perspektywy i wymiary spłaszczyć. Dlaczego? To pytanie ideologiczne i nie stawiam go tutaj.
A po co o tym wszystkim piszę? No bo 1050. rocznica chrztu Mieszka. Zatem potrzebna perspektywa chronologiczna. Oś czasu ze wszystkim, co od roku 966 było istotne w historii Polski. Tamto wydarzenie, sakramentalnie ważne dla samego Mieszka, było zapoczątkowaniem długotrwałego procesu kształtowania się państwa i narodu. Czym innym naród, czym innym państwo, ale przecie stanowią elementy jednej rzeczywistości. W tę zaczątkową rzeczywistość z czasów księcia Mieszka zaszczepiony został chrześcijański sposób myślenia, świat wartości, system etyczny. Rozwój tego „embrionu” trwał długo, zanim osiągnął zdolność samodzielnego istnienia pośród innych państw i narodów. Były okresy rozwoju, były okresy regresji. Były nawet śmiertelne zapaści. Nie sposób tego pojąć bez świadomości osi czasu. A bez zrozumienia tego tysiącletniego procesu – nie można zrozumieć chwili obecnej. Pewnie dlatego na naszych oczach w Polsce zapanował niesamowity chaos w wielu obszarach życia państwa i narodu.
Widzimy w decyzji Mieszka I ważny, istotny dla dalszych dziejów punkt. Nie byłoby takiego przebiegu procesu państwotwórczego, gdyby nie chrzest księcia. Nie tylko w zależności od tego wydarzenia, ale w zależności od świata wartości wniesionego przez chrześcijaństwo. Proces wtedy zapoczątkowany trwa nadal. Dlatego nie trzeba biadolić ani nad rzekomym upadkiem państwa polskiego, ani nad słabością naszego chrześcijaństwa czy rozkładem Kościoła. Proces trwa – zatem wszystko jest możliwe. Jeśli komuś się wydaje, że jakaś ciemna noc ogarnęła Polskę, to niech pamięta, że po nocy następuje dzień. Oś czasu nie została złamana.