Jesteśmy zdziwieni – nie tak dawno Sokółka, teraz Legnica. Ale przecież Bóg zawsze lubił człowieka zadziwiać.
Zaskoczenie? Pewnie tak. Kilka lat temu Sokółka, pamiętamy. Teraz Legnica. Tamtejszy biskup ogłosił w krótkim komunikacie, że w jednym z legnickich kościołów miało miejsce wydarzenie o znamionach cudu. Niezorientowanym wyjaśniam, że chodzi o cud eucharystyczny. O cud? Tak. Jednak nie ma w komunikacie stwierdzenie, że zaistniał cud, jedynie „wydarzenie o znamionach cudu”. Kościół i jego przedstawiciele są ostrożni w takich kwestiach. Muszą być sceptykami. Dlaczego? To chyba oczywiste. Łatwo ulec złudzeniom, nie można wykluczyć oszustwa, trafiają się różnego rodzaju pomyłki. A trzeba brać pod uwagę także szatana, który jest „kłamcą i ojcem kłamstwa” (J 8, 44). Ktoś przywoła scenę z apostołem Tomaszem. Sceptykowi Tomaszowi Jezus mówi: „błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli”. Ale to zgoła co innego. On Jezusa znał. Świadczyli jego przyjaciele – też ich znał i mógł ufać. Czym innym są wydarzenia, które takiego fundamentu nie mają.
Moja stryjenka – mistyczka przeżywała (jeszcze w latach trzydziestych minionego wieku) spotkania z postaciami „z zaświatów”. Przychodziła do niej św. Zofia Barat, zakonnica. Moja stryjenka, rozmawiając z nią, dyskretnie sprawdzała dotykiem, czy habit zakonnicy jest materialny. Był, czuła jego szorstkość. Ustawiała się tak, by sprawdzić, czy postać zakonnicy zasłoni palącą się świecę. Zasłaniała. Zwracała uwagę na głos, czy przejeżdżający ulicą tramwaj zagłusza wypowiadane słowa. Zagłuszał. Z bezgraniczną ufnością przyjmowała słowa świętej, a równocześnie tymi prostymi sposobami sprawdzała realność wydarzenia. Gdy jednak przyjaciele starali się o „imprimatur” dla jej książki, nie uzyskali tego. Ostrożność Kościoła była nie do przeskoczenia. Zresztą – podobna ostrożność towarzyszyła uznaniu objawień św. Faustyny. Zostały uznane. Można by jednak wskazywać wydarzenia, które w perspektywie czasu okazały się mistyfikacją.
Gdzie i jaka jest różnica między wydarzeniem o znamionach cudu a cudem? Teologowie od dawna wypracowali stosowne teorie. Z kolei na ich podstawie Kościół określił obowiązujące procedury. Bywa, że pobożne dusze mają żal, czasem pretensje do biskupów lub papieża, że blokują informacje o niezwykłych wydarzeniach, że zakazują udziału w rodzącym się kulcie, bądź że nakazują milczenie osobom w to zaangażowanym. Co jest motywem istotnym? Celowość, teologiczna celowość jakiegoś konkretnego wydarzenia czy orędzia. Problematyka bywa tutaj szeroka, czasem trudna, może rodzić różnego rodzaju wątpliwości. Podjęcie decyzji uznającej cud lub autentyczność objawienia nie następuje zatem szybko, czasem sprawa ciągnie się latami.
Można zapytać: czy cud wyrasta z wiary? Czy na odwrót: wiara wyrasta z cudu? Gdzie nie ma wiary, tam cud zostanie wzgardzony, wyśmiany, a co najmniej zlekceważony. Nawet cuda Jezusa z takimi reakcjami się spotykały. Równocześnie cud wiarę już istniejącą umacnia, podbudowuje, daje dodatkową motywację. Więcej – przez zaistniałe okoliczności rzuca nowe światło na treść wiary, uwypukla niedostrzegane dotąd aspekty.
Był więc w legnickim kościele cud, czy nie? Miało miejsce wydarzenie, czy było cudem – póki co nie wiemy. Ocena nie należy do komentatorów, choćby byli teologami. Ocena należy do przełożonych Kościoła. Jesteśmy zaskoczeni tym, co wydarzyło się w Legnicy. Cuda i cudowne objawienia zawsze zaskakiwały. Jesteśmy zdziwieni – nie tak dawno Sokółka, teraz Legnica. Ale przecież Bóg zawsze lubił człowieka zadziwiać.