Około stu ludzi szło z Kielczy do Borowian. Pierwsi z nich nieśli płótno grobowe. W drodze rozważali to, co wydarzyło się w Jerozolimie i Emaus.
Płótno – kopię Całunu Turyńskiego – położyli najpierw na skraju lasu przy leśniczówce Wajdy w Kielczy. – To nasz pusty grób. Kładziemy ten całun, bo uczniowie, gdy zobaczyli płótna, uwierzyli, że On żyje – powiedział, rozpoczynając nabożeństwo parafialnego Emaus, ks. Jan Wypior, proboszcz parafii św. Bartłomieja w Kielczy. Słowo nabożeństwo trochę tutaj nie pasuje, bo to było coś nieco innego. Pielgrzymka? Też nie. Spacer? Za mało. Szli niedzielnym popołudniem przez las, między Kielczą a Borowianami, bukową aleją długą na jakieś 4 kilometry. Czytali fragmenty Ewangelii i książki papieża Franciszka „Miłosierdzie to imię Boga”. Modlili się, śpiewając Koronkę do Miłosierdzia Bożego. Milczeli. Prowadzili ze sobą rozmowy takie jak ta: – To On pomógł mi podnieść się z żalu i smutku, jaki mi towarzyszył. Pomaga mi przez cały czas. Podsuwa najlepsze rozwiązania w moim życiu. Obdarował mnie duchowymi darami, które staram się rozwijać i okazywać innym – wymieniała Karolina.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.