Hasło "klerykalizm" jest nośne. Jego odwrócenie, czyli "antyklerykalizm", tak samo.
Felietonów napisałem setki. Jeden tylko spowodował szczególną reakcję pewnej gazety. Zadzwonił do mnie redaktor "kącika" religijnego (tylko tak można to nazwać) z prośbą o zgodę na przedruk felietonu "Ksiądz antyklerykał". Odmówiłem. Przekonywał mnie, że będę miał tylu więcej czytelników. Odrzekłem: "Czytelników, którzy nie zrozumieją problemu". Nie zaprzeczył i uszanował moją odmowę. Dlaczego wracam do tematu po 11 latach? Oczywiście, z powodu listu papieża Franciszka do przewodniczącego Papieskiej Komisji ds. Ameryki Łacińskiej. Mowa w nim o klerykalizmie, który "gasi ogień głoszenia". Wpisy internautów pod omówieniem tegoż listu pokazują, że sposobów rozumienia słowa "klerykalizm" jest prawie tyle, co dyskutantów. I pewnie co innego to znaczy w Ameryce Łacińskiej, co innego w Polsce, a być może nic nie znaczy w Czechach, gdzie Kościół jest raczej marginesem.
Nie będę się silił na definiowanie czy choćby porządkowanie sprawy rozumienia klerykalizmu. Zejdę pomiędzy ludzi (tak zawsze radzi papież Franciszek). Jak zjawi się w urzędzie facet w koloratce, to... to co? Ma jakieś względy? Obawiam się, że tak. A w kolejce do lekarza czy w szpitalu? Znam księży, którzy nie zakładają czarnej koszuli i koloratki, bo im głupio z tymi względami. Ale znam i takich, którzy choćby na co dzień nosili koloratkę w kieszeni, to na kolejkowe okazje eksponują ową "legitymację".
Znowu upraszczam i pewnie dostanę za to po nosie od czytelników. Trudno. Oczywiście, to tylko jakieś odpryski klerykalizmu. Nieistotne, czasem śmieszne, nieraz denerwujące. A papież Franciszek o czym innym pisał. O czym? Istotą jego listu jest głoszenie Ewangelii poprzez zaangażowanie świeckich katolików w to dzieło. I tu cytat: "Klerykalizm powoli gasi proroczy ogień, z którym cały Kościół ma dawać świadectwo". Zaleca duchownym, by nie ustalali, co wierni mają mówić w różnych dziedzinach życia, powiada, że powinni pobudzać i wspierać miłość i braterstwo, pragnienie dobra, prawdy i sprawiedliwości.
Tu aż prosi się, by popatrzyć na styk dwóch innych płaszczyzn w Kościele. Mianowicie na "frontowych" duszpasterzy – proboszczów, wikarych, katechetów – oraz na różne instytucje diecezjalne i ponaddiecezjalne. Na wydziały duszpasterskie, na specjalistyczne referaty, na teoretyków z uniwersyteckich fakultetów. Wszystko to jest potrzebne, a zaangażowani w te sprawy ludzie nieodzowni, by duszpasterstwo nie było zlepkiem przypadkowych akcji. Niemniej obserwowany w tej przestrzeni taki "klerykalizm drugiego stopnia" skutkuje nieraz tym, o czym pisze papież: "gasi proroczy ogień".
Ale wróćmy do Rzymu. Otóż w lutym roku jeszcze 2014 włoski watykanista Andrea Tornielli rozmawiał z prefektem Kongregacji ds. Duchowieństwa abp. Beniamino Stellą (obecnie kardynałem). Warto zacytować fragment z tego wywiadu: "Mogę dobrze odczytać rozumowanie Ojca Świętego, jeśli powiem, że ‘klerykalny’ jest ten kapłan, który chce dowodzić, który wydaje rozkazy, który wie wszystko, zamykając się w sobie samym i nie dopuszczając, aby inni współpracowali z nim w misji Kościoła. Klerykalny jest kapłan zamknięty w sobie, we własnych horyzontach, który nie radzi się, nie daje miejsca innym, zwłaszcza świeckim, nie uznając ich podstawowej roli w misji Kościoła".
A jak zdefiniować antyklerykalizm? We wspomnianym na początku felietonie z roku 2005 pisałem tak: "Antyklerykał, w moim rozumieniu, to wróg księżowskiego światka. Ta wrogość bywa przenoszona na cały Kościół". Z tych wywodów zasadniczy wniosek jest taki: my, księża, nie powinniśmy w swoim światku zamykać się jak w twierdzy. Z drugiej strony patrząc, świeccy nie powinni obchodzić się z nami jak z łatwo tłukącymi się szklankami. A jedni i drudzy powinni rozpalić w sobie "proroczy ogień, z którym cały Kościół ma dawać świadectwo".