Dosłownie promieniował szczęściem. To nie frazes i słowa na wyrost. On szczęście miał wymalowane na twarzy.
Edward Schiwek przyznaje wprost, że nie jest typem wędrowca. Nim ruszył pieszo do Santiago de Compostela, do grobu św. Jakuba, nie był na żadnej pielgrzymce czy pieszej wyprawie. Uprawianie sportów też go nie pociągało. Więcej! Nie interesowało go podróżowanie, bo najlepiej czuł się we własnym domu wśród bliskich. Jeśli już musiał ruszyć w podroż, to skrupulatnie ją planował. Dlatego sam się dziwi, że obudziła się w nim myśl o camino, która z czasem stała się myślą wręcz maniakalną, bo wciąż i wciąż do niego powracającą.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.