Festiwal Folkloru Góralskiego w Skoroszycach pod hasłem „Powrót do korzeni”.
- Korzeni góralskich nie mam. Ale kiedy 18 miesięcy temu zostałam wójtem, mocno się zastanawiałam nad tym, jak wpisać gminę Skoroszyce w jakąś dużą imprezę plenerową. W jedną z bezsennych nocy przypomniałam sobie szmaragd. Dlaczego on jest taki szlachetny? Szmaragd jest szlachetny różnorodnością minerałów, z jakich jest złożony. Pomyślałam: to tak jak ludność mojej gminy. 85 procent to jest ludność osiedleńcza na skutek migracji po II wojnie. Gros to są Kresowianie, zabużanie, tak jak moja mama na przykład. Ale większa część to górale, których przywiała na te tereny powojenna bieda. W Sidzinie, z której ja jestem, nawet główna ulica nazywa się Radziechowska. Tam po dziś dzień kultywują tradycje góralskie, bo właśnie z Radziechowów przyjechali. Stąd pomysł zadzierzgnięcia kontaktów z gminą Radziechowy-Wieprz, z tamtejszym księdzem proboszczem. I tym sposobem mamy tę imprezę, z zamiarem, że będzie to impreza cykliczna – powiedziała nam Barbara Dybczak, wójt gminy Skoroszyce, podczas pierwszego Festiwalu Folkloru Góralskiego, który odbywał się w Skoroszycach 16 i 17 lipca.
Zespół góralski z Radziechowych grał w czasie Mszy św. Andrzej Kerner /Foto Gość Na terenach dzisiejszego województwa opolskiego w roku 1950 48 procent stanowili nowi mieszkańcy, 22 procent - Kresowiacy, 26 procent – ludność spoza Kresów, wśród której najwięcej było właśnie z górskich terenów woj. krakowskiego i śląskiego. Najliczniej z wszystkich powiatów II Rzeczpospolitej na teren Śląska Opolskiego przybyli mieszkańcy powiatu żywieckiego. Najwięcej mieszkańców Żywiecczyzny zamieszkało w dawnych powiatach grodkowskim i nyskim (odpowiednio - 1370 i 1036 rodzin). Te dane podczas spotkania osób o góralskich korzeniach przypomniała Małgorzata Goc, kierownik działu etnograficznego Muzeum Śląska Opolskiego.
- Nasz strój góralski, żywiecki był skromny. Góral żywiecki ma jedną parzenicę, góral zakopiański ma dwie. Mom już 90 roków, może coś źle mówię – wspominała Bronisława Dziergas, zasłużona dla podtrzymywania kultury góralskiej mieszkanka Sidziny. Na jej kolanach siedziała prawnuczka Zosia Biela, w góralskiej spódniczce, białej bluzce i koralach.
Niedzielne świętowanie rozpoczęło się Mszą św., której przewodniczył ks. Grzegorz Grzybowski, proboszcz parafii św. Jadwigi w Skoroszycach. Koncelebrowali ks. proboszcz Piotr Pokojnikow z Radziechowów, ks. proboszcz Marek Ruczaj z Chróściny i wikariusz z Radziechowów – ks. Marcin Suchanek.
- Witojciez syćkie, któreście tu som! – przywitał zebranych na Mszy św. ks. Grzybowski, który także ma góralskie korzenie. Ze wzruszeniem wspominał swojego wujka, który na prymicje wyszył mu góralskie portki, i babcię, która podarowała mu pięknie haftowaną kamizelkę góralską.
Ks. Grzegorz Grzybowski w stroju góralskim przed kościołem w Skoroszycach Andrzej Kerner /Foto Gość - Często ludzie patrzą na górali jak na takie osoby trochę śmieszne. Tak jakby byli z cyrku, tak się dziwnie ubierają. Niektórzy myślą, że my tak na co dzień się ubieramy i tak chodzimy. Zapominają, że to, co dla nas jest cenne, jest objawione również w tych strojach, które dla nas są święte. Ja portki i kamizelkę ubieram na szczególne okazje, nie tam, gdzie będę „małpką” do pokazywania, ale tam, gdzie to jest doceniane. Trzeba nam przyznawać się, skąd jesteśmy, od naszych rodziców, od naszych dziadków, pielęgnować to, co chcieli nam przekazać – mówił w kazaniu proboszcz ze Skoroszyc.
W pierwszym festiwalu folkloru góralskiego w Skoroszycach uczestniczyły zespoły muzyki i tańca góralskiego z Dąbrowy (gmina Świerczów), z Dębna k. Nowego Targu, Ochotnicy, z gminy Radziechowy. Dopisali także samorządowcy, wśród których był m.in. członek zarządu województwa opolskiego Antoni Konopka z dumą przyznający się do góralskich korzeni. Z kolei wójt Radziechowych-Wieprza Maciej Mika przyjechał do Skoroszyc z rodzicami z nadzieją na spotkanie części rodziny wywodzącej się z ich kuzynostwa, które po II wojnie wyjechało z ziemi żywieckiej.