Imiona gości zostaną na koszulkach i w sercach na długo.Tymczasem płyną łzy pożegnania.
Dziewczynom ze Śląska także ślicznie w panamskich strojach ludowych... Karina Grytz-Jurkowska /Foto Gość - Przeżycia, jak dzisiaj w kościele, gdy się na nich patrzyło, były niesamowite. I teraz te tańce, śpiewy... To coś pięknego, dobrego dla naszej wspólnoty. I dzięki naszemu proboszczowi gościli właśnie u nas, w Debrzycy. Dobrze, że przyjechali - mówi wzruszona Stefania Kobylnik. Brat jej męża też mieszkał w Argentynie i gdy przyjechał w odwiedziny, zachwycał się polami kwitnącego rzepaku.
Młodzi trafili akurat na żniwa i też bardzo spodobały im się widoki. Jeszcze bardziej ludzie, o których mówili zgodnie, że otwarci, bardzo mili i ciepli.
- Sprawili, że czuliśmy się jak w domu. I jedzenie, choć inne od włoskiego, pyszne. Tylko karmili nas tak, jakby chcieli, żebyśmy przytyły – śmieją się Włoszki: Greta, Anna, Anita, Ada Claudia i Carolaine. I dodają: - Tu u was jest więcej przestrzeni i dystanse między miejscowościami większe. I Msze są trochę dłuższe, ale jest na nich dużo więcej pięknych śpiewów.
Goście, prezentując swoje tańce i pieśni, wciągnęli do zabawy także miejscowych Karina Grytz-Jurkowska /Foto Gość A miejscowych zauroczyli goście, zwłaszcza Panamczycy w pięknych strojach ludowych, z barwnymi, koralikowymi kwiatami we włosach.
Kiedy w taki strój przybrali jedną z trawniczanek, ucząc, jak się poruszać i pozować do zdjęć, jej mąż, Krystian Damboń z Trawników zażartował: - Pięknie w nim wygląda, tylko boję się, że poleci z nimi do Panamy. Ale świetnie było ich gościć, spędzać pół nocy na rozmowach. Trafili nawet na moje urodziny - kiedy wrócili z Nysy ok. 1.00 w nocy, przyszli złożyć mi życzenia i jeszcze długo śpiewaliśmy przy wtórze gitary.
Z Argentyny, z Buenos Aires do Debrzycy przyjechał 84-letni ks. Raul Perrupato, który zna papieża Franciszka z czasów dzieciństwa. Przybył do Polski z innym księdzem ze szkoły wojskowej, w której uczy, jednym nauczycielem i czwórką uczniów. Ze środkowych Włoch przyjechało kilka dziewcząt, które mieszkały w Cyprzanowie.
Razem z dużą grupą Panamczyków, których gościły gościęcińska i naczęsławicka parafie, spędzili niedzielne popołudnie na odpustowym festynie jakubowym w Debrzycy, wspólnie świętując Dzień Rodziny.
Wspólne zdjęcie gości z Argentyny i Włoch... Karina Grytz-Jurkowska /Foto Gość Zagrała orkiestra JOB z Opola, wystąpiły dzieci ze szkoły w Grobinikach, a potem goście zaprezentowali swoje piosenki i tańce. A w wolnym czasie mieli okazję pograć w piłkę i przejechać się bryczką.
Na pamiątkę wolontariusze prosili gości o autografy na koszulkach. - To taka forma podziękowania i wdzięczności za ich przyjazd i obecność z nami. Dzięki temu ich zapamiętamy. Wlali nam w serca tyle radości i zapału, że na pewno ich nie zapomnimy – mówi Wojtek Urlik z Naczęsławic.
Inni napisali do swoich gości list na pożegnanie, który przetłumaczyli na angielski, a potem na hiszpański. - Dziękowaliśmy im w nim za przyjazd, wspólnie spędzone chwile, były życzenia - opowiada Martyna Wojtkowska, tłumacząca jego treść. Im nie udało się gościć pielgrzymów, ale jeździli z nimi na wspólne części, np. do Bryksów, Nysy czy na inne imprezy.
- Wydrukowali go i wręczyli razem z innymi prezentami, żeby mieli na pamiątkę. I teraz oni przekazują sobie ten list, wzruszają się i płaczą - przyznaje Agnieszka Wróbel z Trawników.