Mieszkańcy Głogówka ledwie pożegnali gości z Panamy, a już spotkali się z nimi powtórnie.
Wspólne świętowanie i spotkania wypełniły dni... Karina Grytz-Jurkowska /Foto Gość - Kiedy wyjeżdżali po Dniach w Diecezji do Krakowa, przy pożegnaniu był jeden wielki, uroczysty szloch – wszyscy płakali. Dziś wieczorem znów pewnie będziemy mieli to samo - przyznaje Dawid Mickiewicz, lider ŚDM w Głogówku.
Po spotkaniu z papieżem w Krakowie okazało się, że zostają jeszcze tydzień w Europie. Część korzysta z tego czasu zwiedzając Europę lub Polskę, ale inni zapytali, czy mogą wrócić do Głogówka.
Zostali powitani jeszcze bardziej entuzjastycznie niż poprzednio, bo gospodarze zdążyli się za nimi już stęsknić. A wobec bliżej nieokreślonej grupy wracających pielgrzymów rodzin chcących ich przyjąć zgłosiło się więcej. Ostatecznie przyjechało ponad 40 osób.
- Gościłam dwóch chłopców z Panamy, Juana i Luisa. Po ich wyjeździe w domu zrobiło się pusto i smutno, bo oni wnieśli do niego swoją obecnością tyle życia... Ale pojechaliśmy na ŚDM na sobotę i niedzielę i jak się na miejscu okazało, byliśmy w jednym sektorze. Ile było znowu radości! A potem się okazało, że oni wracają do nas do Głogówka jeszcze na kilka dni... I znowu wielka radość powitania, jakby wrócili do domu po długiej podróży... Niesamowite, jak można się zżyć z kimś zupełnie obcym i tak różnym w kilka dni - mówiła w sobotnie południe Kornelia Wdowiak z Głogówka. Wspólna zabawa, modlitwa, wymiana adresów i namiarów w mediach społecznościowych - wszystko, by nowe kontakty pozostały jak najdłużej. Karina Grytz-Jurkowska /Foto Gość
Panamczycy mieli okazję pojechać jeszcze w te dni do Częstochowy, spłynąć kajakiem Osobłogą, zapoznać się z głogówecką OSP i rozegrać mecz piłki nożnej.
A chwaląc gościnność, ciepłe przyjęcie i polskie jedzenie zapraszają już swoich gospodarzy do siebie.
- Te wolne dni to teraz nasze wakacje, ale po powrocie trzeba się ostro wziąć do pracy przygotowując ŚDM w Panamie. Na pewno będziemy wolontariuszami. Samo ŚDM będzie niestety inne, ze względu choćby na różnice kulturowe, np. Msza św. trochę weselsza, bardziej taneczna... Ale z pomocą Ducha św. damy sobie radę! - mówi Ana Del Rosario z Panamy.