Forum Mediów Polonijnych. Leokadia Komaiszko: Polska to nasza kraina marzeń.
Dziś w Opolu kończy się czterodniowe Forum Mediów Polonijnych, obfitujące w wiele wydarzeń i spotkań. Wczoraj odbyło się spotkanie autorskie z Leokadią Komaiszko - pisarką, poetką i dziennikarką urodzoną na Litwie, pod Wilnem, a obecnie mieszkającą w Liège (Belgia). Tam od 20 lat społecznie redaguje i wydaje periodyk literacki i kulturalny w języku polskim – „Listy z daleka”, w którym swoje losy opisują Polacy z wszystkich zakątków świata.
L. Komaiszko jest znana jako autorka książek reporterskich opisujących losy Polaków rozsianych po świecie: „Nawet ptaki wracają” (w języku polskim - 1999 i francuskim - 2003), „Wiatr z Hamburga” (2005), „Światło Północy” (2015). Zdobyła wiele nagród literackich, doceniana jest również za promowanie spraw Polonii i polskości.
Wieczorne spotkanie w pałacyku WBP ukazało jednak nie tylko reporterkę, ale przede wszystkim osobę pełną wewnętrznej elegancji, uroku i ciepła, a przy tym opowiadającą o swoim życiu oraz losach bohaterów reportaży językiem wykwintnym.
– Wieczory w naszej rodzinie wyglądały tak, że tata usadzał trójkę dzieci przed sobą i opowiadał o Polsce; o Polsce, której nie znał. Opowiadał o tęsknocie za Polską przekazaną mu przez jego ojca, Jana Komaiszko, który – notabene – był polskim oficerem. Tata płakał przy tym, bo myślał o Polsce, której nie znał, i tęsknił za Polską, której nie znał, i nam, dzieciom, tę tęsknotę przekazywał. Jednak wtedy nie wiedziałam jeszcze, że będę należała do „dziatwy rozesłanej po świecie”. Bo myślałam, że jeśli się ułoży, będę mieszkała w Polsce. Tak chcieli dziadowie, tak chcieli rodzice – mówiła wzruszona dziennikarka.
Leokadia Komaiszko opowiadała o życiu Polaków w Kazachstanie, na Syberii, na zachodzie Europy, a także o swoim życiu w Belgii, a zwłaszcza o ogrodzie.
– Zasadziłam takie drzewo jak papierówka. Belgowie mówią: to takie przestarzałe drzewo, oni już je dawno wykorzenili. Ale papierówka to jest dla mnie dzieciństwo, to jest ojciec, to są dla mnie Kresy. Więc muszę mieć papierówkę. Mój trawnik porasta dzięcieliną. „Dzięcielina mówisz? To Mickiewicz jeszcze tak mówił! Nie ma takiego słowa w słowniku polskim!” – napisała mi znajoma wilnianka. Nie ma? Szukam w internecie i jest: dzięcielina. Ale studenci już się dziwią, nie znają tego słowa. A to taka dzika, mała koniczynka. Dla mnie to są Kresy: w trawach więcej, w zapachach. Róże, nasturcje, mam też malwy – snuła swoją opowieść bohaterka spotkania.
– Polacy mieszkający w Polsce czasami zarzucają, że nie mogą czytać moich książek i pytają: jak to możliwe, że ci ludzie tak kochają Polskę?! Jak to jest możliwe? Myślę sobie, że może często piszę o ludziach, którzy nigdy w Polsce nie mieszkali. Nie mieli styczności z codziennością, nie wiedzą o powszednich rzeczach. My (Polonia – przyp. ak) mamy tylko kulturowe – i aż kulturowe – przywiązanie do Polski. Dla nas Polska jest zawsze piękna. To nasza kraina marzeń – mówiła Leokadia Komaiszko.