Nauczycielka z Kędzierzyna-Koźla przez dwa miesiące żyła wśród plemienia Aczuarów, w ekwadorskim w dorzeczu Amazonki.
Renata Matusiak przez rok była wolontariuszką w Ekwadorze. Pracowała w fundacji w miasteczku Ventanas, zajmującej się najbiedniejszymi dziećmi. W czasie tego pobytu zaproponowano jej dwumiesięczny wolontariat nauczycielski w osadzie indiańskiego plemiona Aczuarów zamieszkujących nad rzekami w dorzeczu Amazonki.
Bez wahania zdecydowała się na to, bo jest zamiłowaną podróżniczką. Jednak w wiosce Aczuarów nie ograniczała się bynajmniej tylko do nauczania dzieci angielskiego. Chodziła z Indianami na polowania (!), budowała z nimi szałasy, przyrządzała i serwowała cziczę - tradycyjny napój z przeżuwanego przez kobiety i sfermentowanego manioku.
Słowem, żyła jak jedna z nich. Przez dwa miesiące pobytu nad rzeką zaobserwowała wiele zwyczajów Aczuarów, ich sposób życia i wartości, którym są wierni.
W czasie spotkania społeczności osady. Renata Matusiak - Oni są w tej dżungli szczęśliwi i dumni ze swoich tradycji. To proste, podporządkowane przyrodzie życie - podkreśla kędzierzynianka. Aczuarowie są katolikami, aczkolwiek zachowują wiele wierzeń plemiennych. W osadzie nie ma księdza, ale co sobotę i niedzielę są nabożeństwa i modlitwy w niewielkim, drewnianym kościółku. Przewodniczy im miejscowy katecheta.
- Niedziela jest dla nich szczególnym dniem. Zawsze wygląda tak samo. Rano jest nabożeństwo w kościele - odbywa się w ich języku, tylko Ewangelia jest czytana po hiszpańsku. Potem wracają do szałasów na śniadanie. Przed południem wszyscy zbierają się na placu przed domem komunalnym (dużo powiedziane: ten dom to otwarta przestrzeń ograniczona dachem) i zaczynają rozgrywki: w siatkówkę i w piłkę nożną. Kobiety też mogą grać. Jeżeli jest paliwo i można uruchomić generator to włączają także muzykę. No i całe świąteczne zebranie nie może się obyć bez hektolitrów cziczy. Takie spotkanie wspólnotowe trwa nieraz do zachodu słońca - opowiada Renata Matusiak.
Katecheta prowadzi niedzielne nabożeństwo. Renata Matusiak - O swoich pierwotnych wierzeniach niezbyt chętnie opowiadali. W każdym razie mówią, że kiedy ktoś błądzi, niewłaściwie się zachowuje to znaczy, że nie odnalazł jeszcze swojego Arutama. Arutam to w ich rozumieniu bóg, przeznaczenie, ścieżka życia. Kiedy ktoś źle się zachowuje powinien iść do dżungli na noc, aby „poszukać swojego Arutama”. Niekiedy „szukają Arutama” także za pomocą środków halucynogennych jak napój ayahuasca - opowiada nauczycielka i podróżniczka z Kędzierzyna-Koźla.
Więcej o pobycie Renaty Matusiak w społeczności Aczuarów w najbliższym wydaniu „Gościa Opolskiego” nr 48/27 listopada.