Czas spędzony przez ojców w kuchni, na przyrządzaniu z dzieckiem posiłków, jest bezcenny dla relacji.
Zapiekany deser wygląda i pachnie smakowicie. Jeszcze 5 min. w piekarniku i będzie gotowy... Karina Grytz-Jurkowska /Foto Gość - Dodajesz 1/3 drożdży i trochę soli… - Fajne jabłka, takie słodkie, a jednocześnie winne bez problemu kupisz w… - Tu jest chlebek, więc możecie popróbować tej pasty słonecznikowej… - Jeśli wasze dzieci przynoszą z powrotem ze szkoły niezjedzone śniadania, to pokażę wam coś, co mogą zrobić sobie same i co nigdy nie wraca – sushi z chleba tostowego. - Pizza? To żaden problem, to nasze danie popisowe… - A majonez najlepiej robić od razu w słoiku, wtedy nie trzeba go przekładać i brudzić innych naczyń. Jest gotowy w 2-3 minuty… - słychać męskie głosy, a w tle towarzyszą im dziecięce nawoływania i szczęk naczyń. To warsztaty kulinarne w Winowie, zorganizowane przez klub ojcowski z Opola. Ojcowe dzielą się swoimi umiejętnościami gotowania i przepisami tak prostymi, że nawet ci, którzy są w stanie przypalić wodę, dają radę coś przyrządzić.
Radosny gwar, fachowe uwagi i kolejne etapy przepisu mieszają się z żartobliwymi komentarzami, dźwiękiem miksera, wody lecącej z kranu, używanych sztućców. Gotują ojcowie i dzieci. Najpierw to najmłodsi kucharze wiodą prym, ojcowie mogą co najwyżej kroić składniki czy otwierać pojemniki lub wkładać przygotowane potrawy do piekarnika. Dopiero po 1,5 godziny i popróbowaniu kolejnych potraw pociechy zajmują się poznawaniem się nawzajem i zabawą, zostawiając kuchnię dorosłym.
Dzieci też miały wielką frajdę ze wspólnego gotowania... Karina Grytz-Jurkowska /Foto Gość W ciągu nieco ponad dwóch godzin powstaje tam wiele przysmaków - łatwych, ale efektownych, pożywnych i pysznych. Parówki w cieście, zapiekany deser bananowo-jabłkowy, czekoladowy fondant z gorgonzolą, pizza, pasta słonecznikowa czy serek kremowy, chrupiące nuggetsy, ale też domowy majonez czy budyń…
Od zapachów potraw, różnych smaków i radosnego zamieszania kręci się w głowie. Dzieci krążą wokół stołu, próbując potraw bądź starając się spróbować swoich sił w gotowaniu, przy zlewie stos naczyń rośnie, a z piekarników wydobywa się ciepło i aromat.
- To bardzo fajna sprawa, takie warsztaty wiele uczą i nas, i nasze dzieci. To proste przepisy i świetna forma spędzania czasu, może w weekendy uda się coś razem pogotować w domu - mówi Marek Kasprzyk, który z córką Zosią radził sobie w kuchni całkiem nieźle. - Ważne, że był to spędzony razem czas - podkreśla.
Warsztaty zostały zorganizowane w ramach Klubu Ojcowskiego. Zwykle spotkania odbywają się w każdy trzeci poniedziałek miesiąca w salce przy parafii św. Michała w Opolu-Półwsi. Poruszane są na nich różne tematy, ale to, co najistotniejsze, jak przyznaje Paweł Antoszczyszyn, lider klubu, to rozmowy, uczenie się przygody ojcostwa, wymiana pomysłów. Na grudzień zapowiada wspólne czytanie dzieciom przez ojców ich ulubionych książek.