Łatwiej klaskać papieżowi niż swojemu biskupowi. A klaskali.
Dwa razy do roku, przed Adwentem i przed Wielkim Postem, księża całej diecezji spotykają się na dniach skupienia. Jest to w rzeczywistości kilka godzin (i, rzecz jasna, czas dojazdu oraz powrotu) spędzonych w seminarium duchownym w Opolu. Termin jest podwójny – piątkowy wieczór albo sobotnie przedpołudnie, do wyboru. Zwykle towarzyszy im zaproszony gość, na ogół też kapłan, bywa, że i profesor, bywa i biskup z innych stron. Tym razem, czyli 25 i 26 listopada goście nie byli gośćmi, a gospodarzami diecezji. Biskup Paweł Stobrawa prowadził modlitwę adoracyjną, biskup Andrzej Czaja miał wykład. O tym za chwilę.
Obserwując ten „dzień”, także z pozycji uczestnika, widać radość ze spotkania kolegów – współbraci z różnych stron diecezji oraz takie sympatyczne przemieszanie wiekowe. Wszak obecni są księża od pierwszego do jubileuszowych roczników. Czuje się tę fundamentalną jedność wiary i posłannictwa. Posłannictwo zaś nie miałoby szans realizacji bez nadziei. Tym bardziej że czasy mamy trudne – parafie się wyludniają, następstwo pokoleń zachwiane, udział w życiu religijnym maleje, rodziny coraz częściej albo rozbite, albo niesakramentalne, spraw zwanych „papierkowymi” więcej... A przecież ci duszpasterze, czasem wiekowi, czasem młodzi, trwają na swych jakże często jednoosobowych posterunkach. Wiem, że nadziei trzeba. Nie tej pytającej „kiedy”, lecz tej nazwanej przez apostoła Pawła w pierwszą adwentową niedzielę „teraz”.
Obserwuję zjeżdżających się księży. Wchodzą do seminaryjnego kościoła, w kruchcie pierwsze powitania. Niektórzy zatrzymują się przy konfesjonałach – przecież my nie tylko spowiedzi słuchamy i parafian rozgrzeszamy, ale sami w poczuciu swojej niedoskonałości spowiedzi i rozgrzeszenia potrzebujemy. Inni już w ławkach – klęczą, siedzą... Modlitwa już zaczęta. O oznaczonej godzinie biskup Paweł poprzedzany przez kleryków przychodzi do ołtarza. Zaczyna się adoracja. Więcej w niej milczenia niż słów. Biblijne fragmenty przywołują adwentowe postaci, komentarz oszczędny, milczenie jest wszystkim. Jeszcze tylko śpiewany refren „Chrystus Królem, Chrystus Panem...” przypomina, Kim jest ten ukryty w Sakramentalnej Postaci. Po błogosławieństwie modlitwa zmienia swój wyraz. Wspólnie odmawiamy jedną z części brewiarza. Rzadko mamy sposobność robić to we wspólnocie. Tym ważniejsze są te chwile.
W przejściu do refektarza (w naszym słowniku oznacza to jadalnię) stoją koszyczki. Takie jak do parafialnej kolekty. Na różne cele bywają przeznaczone ofiary księży. Tym razem było to na urządzenie gabinetu rehabilitacji w domu księży emerytów. Oj, będzie potrzebne, bylem tylko doczekał – pomyślał niejeden, wiedząc, że to jest potrzebne już teraz, może nawet nie dzisiaj, ale „na wczoraj”.
A w refektarzu pączki i tym podobne, dobra kawa, herbata. No i czas spotkań, rozmów, żartów, opowieści. To nie posiłek regeneracyjny, a raczej agapa – braterskie, pełne życzliwości spotkanie. Pączki to w istocie tylko katalizator owego bycia razem. A sama przestrzeń jadalni wypełniona dziwnymi dekoracjami. Tym razem w stylu militarnym. Jasne, klerycy zaczynają tak zwany „tydzień kawalerski” tych, którzy już na dniach w sutanny obleczeni zostaną. Każdy rocznik stara się czymś zaskoczyć. A niech się cieszą, wszak „radość w Panu jest ostoją waszą” – jak powiada Biblia.
Ostatnim – a bardzo ważnym – elementem jest wykład. Tym razem biskupa ordynariusza Andrzeja. Owszem, profesor, ale w tym wystąpieniu raczej biskup. Sięgnął do listu apostoła Pawła do Koryntian (1 Kor 11,17-32). Odczytał te słowa w kontekście powołania i służby właśnie księży – wszak ten fragment dotyczy Eucharystii. A ta skupia w sobie i wokół siebie wysiłki, więcej – całe życie kapłanów-duszpasterzy. Można odnaleźć w tym fragmencie i wyjaśnienia, i zachęty, i przestrogi, i napomnienia, które każdy duszpasterz może i powinien odnieść do siebie. Przemówienie biskupa zamieniło się z wykładu w rekolekcyjną homilię. Drugą część wystąpienia poświęcił aktualnym teologicznym, ale i praktycznym aspektom ruchów, zwanych pentekostalnymi (zielonoświątkowymi). Same w sobie nowe one nie są, ale obecnie wnoszą w życie Kościoła sporą dozę aktywności. Czasem dobrej i pożytecznej, czasem jednak powodują zaburzenia i nawet niepokoje. Nie była to już homilia, ale potrzebny wykład porządkujący wątki niby znane, ale nie zawsze do końca rozumiane. Podsumowując, dość powiedzieć, że słuchacze odpowiedzieli brawami. Skomentuję to tak: łatwiej klaskać papieżowi niż swojemu biskupowi. A klaskali.
A wszystko to działo się, aby duszpasterze prowadząc wiernych, sami szli na spotkanie Pana – jak wzywał psalm adwentowej niedzieli.