Dlaczego lękamy się obcych? Na takie pytanie odpowiadał w Opolu rabin Dawid Szychowski.
W przeddzień Dnia Judaizmu, wieczorem 16 stycznia, w Auli Błękitnej Uniwersytetu Opolskiego odbyło się spotkanie z naczelnym rabinem Łodzi i mieszkającą w Opolu chrześcijańską rodziną syryjskich uchodźców. Rabin Dawid Szychowski był gościem opolan również przed rokiem. Wówczas podejmował temat „Obcy w naszym domu. Jak traktować przybysza”. – Idziemy krok dalej i w temacie dzisiejszego spotkania stawiamy pytanie, dlaczego lękamy się obcych – wyjaśniał ks. prof. Stanisław Rabiej, przestawiając nie tylko rabina Dawida Szychowskiego, ale także Lenę i Nidala z Damaszku. – Są żywym przykładem tych, którzy doświadczają naszej gościnności – mówił ks. prof. Rabiej.
Rabin Szychowski wyjaśnił, co w tradycji żydowskiej znaczą słowa: „obcy” i „lęk”. Do pierwszego słowa podał cztery terminy, jakimi w języku hebrajskim określani są obcy: goj, nohri, zar oraz ger. I właśnie to ostatnie, ger, oznacza tego, który pomieszkuje między nami, czyli przybysza.
– Polityki jako naród żydowski uczymy się z Biblii – podkreślał rabin, cytując kilka fragmentów, które w jednej linii stawiają stosunek do wdów, sierot i przybyszów. – Wszyscy oni są skazani na innych, na otoczenie. W Księdze Powtórzonego Prawa odnajdujemy zakaz wykorzystywania tego faktu, że wdowa, czy przybysz są uzależnieni od nas – wyjaśniał.
Podkreślał też, że inne zasady dotyczą grupy przybyszów. – Przybysze są trudni dla narodu Izraela jak trąd. Grupa wchodząca do grupy jest zagrożeniem dla spójności grupy, w którą wchodzi – mówił.
Natomiast dla określenia lęku rabin podał dwa terminy: strach – czyli coś negatywnego oraz bojaźń wobec Boga, która jest czymś pozytywnym. Wskazywał, że w Biblii przy opisywaniu obcego nie ma mowy o strachu ani o lęku. Dlaczego? – Lęk pojawia się w przestrzeni, która jest niezagospodarowana. Ale w momencie, gdy my jako grupa mamy jasno zdefiniowane zasady przynależności lub braku przynależności do naszej grupy, jeśli mamy prawa przyjęcia do grupy i prawa odnoszenia się do obcego, to w tym wszystkim nie ma miejsca na lęk. Bo czego mielibyśmy się bać…? – mówił.
Syryjczycy Lena z mężem Nidalem Anna Kwaśnicka /Foto Gość
W drugiej części spotkania Szczepan Wojdyła z Regionalnego Ośrodka Debaty Międzynarodowej rozmawiał z Leną, pytając ją mi.n. o to, jak znalazła się z rodziną w Polsce, o stosunek muzułmańskiego rządu syryjskiego do chrześcijan, a także o to, jak czują się przyjęci w Opolu.
– Na szczęście ludzie, których tu spotkaliśmy, traktują nas na równi z Polakami. Zupełnie nie czujemy się obcy. Spotykamy się z ogromem troski i miłości. Jednak ludzie, którzy nie znają nas osobiście, rzeczywiście traktują nas jak obcych – mówiła Lena, wspominając, że jej syn został popchnięty w tramwaju w Poznaniu tylko dlatego, że rozmawiał przez telefon w języku arabskim.
– Każdy człowiek marzy i śni o tym, by mieszkać w swoim kraju. Ale kochamy Polskę i Polaków. Mieliśmy możliwość wyjechania do Niemiec, ale nie skorzystaliśmy. Wybraliśmy Polskę, mając świadomość, że nie jest krajem bogatym. Ale Syria przed wojną też nie była. To, na czym nam zależało, to pokój. W Polsce są podobne warunki, jak były w Syrii, dlatego możemy się tu poczuć jak w domu – podkreślała Lena.
Opolskie spotkanie w ramach Dnia Judaizmu współorganizowały Wydział Teologiczny UO oraz Regionalny Ośrodek Debaty Międzynarodowej.